tag:blogger.com,1999:blog-966198363992246212024-02-20T23:20:57.349-08:00Hogwart inaczej . Neville & AnnAnn Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.comBlogger23125tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-45104968591446198502013-10-05T05:42:00.000-07:002014-01-04T08:45:05.366-08:00Rozdział 22 <div style="text-align: left;">
Stacy zajęta czytaniem siedziała w pokoju wspólnym Gryffindoru. Mimo faktu, że była Ślizgonką, dormitorium dzieliła z Annabeth, która należała do Domu Lwa.</div>
<div style="text-align: left;">
Dziewczynę bardzo pochłonęła lektura. Na co dzień uwielbiała czytać, jednak ostatnio nie miała na to zbytnio czasu. Draco był dzisiaj czymś zajęty, a Annabeth nie widziała od samego rana. Pozostał jej, więc tylko powrót do ostatnimi czasy ulubionej książki. </div>
<div style="text-align: left;">
On - gangster, ona - wrażliwa dziewczyna, zakazana miłość. Oklepana historia, mimo wszystko dziewczyna uwielbiała ją.</div>
<div style="text-align: left;">
W zupełności oddała się lekturze, gdy usłyszała na korytarzu dźwięk kółek od walizki. </div>
<div style="text-align: left;">
Odłożyła książkę na bok, po czym spojrzała w stronę wyjścia z pokoju wspólnego. </div>
<div style="text-align: left;">
Portret Grubej Damy otworzył się i oczom Stacy ukazała się drobna brunetka ciągnąca za sobą wielką różową walizę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Moor? Jak miło cię widzieć. - brunetka uśmiechnęła się specyficznie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Simmons? Ja nie mogę tego samego powiedzieć o tobie. - Ślizgonka zlustrowała dziewczynę wzrokiem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Skąd ta niechęć do mojej osoby? - Rosalie złapała się pod boki, po czym spojrzała rozmówczyni prosto w oczy. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Zastanówmy się... patrzę na Ciebie i odechciewa mi się wszystkiego. Sam fakt, że jesteś wywołuje tą niechęć. - dziewczyna ponownie sięgnęła po książkę, po czym kontynuowała czytanie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- No cóż, będziesz musiała się przyzwyczaić do mojego "bycia" - Simmons zaakcentowała dobitnie ostatnie słowo. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- A co cię sprowadza do Hogwartu? - spytała, nie podnosząc przy tym wzroku z nad książki.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dawni przyjaciele... no wiesz... - Rosalie zachichotała. Słowa, które wypowiadała, mimo sensu nie brzmiały zbytnio inteligentnie.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Przyznaj, ty nie masz przyjaciół. - Stacy spojrzała przez ramię na brunetkę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- A taki Neville na przykład? Przyjaźnimy się. - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Oh, daj spokój. - Moor wywróciła oczami. - on cię nawet nie lubi. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Czyżby? - Simmons założyła ręce na piersi i oparła się o ścianę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Wierz mi. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Z reguły nie wierzę ludziom. - dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dlatego właśnie nie posiadasz przyjaciół. - Stacy chwyciła w dłoń książkę, po czym opuściła pomieszczenie. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Annabeth wraz z Neville'em siedziała w jego dormitorium. Chłopak pierwszy raz od bardzo dawna "odłożył" siostrę na drugi tor, by poświęcić czas dziewczynie. Ta wtulona w niego zapominała o jakichkolwiek zmartwieniach, o uczuciu do George'a, o zapowiedzianym przyjeździe Rosalie.</div>
<div align="left" style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
- Ann... chciałem cię o coś spytać, może nawet poprosić. Tak, to zdecydowanie będzie prośba... - Longbottom spojrzał na dziewczynę, uśmiechając się z zakłopotaniem.<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- Tak? - popatrzyła na Neville'a z zaciekawieniem.<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
Chłopak przygryzł wargę, otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak ponownie je zamknął. <br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- Coś się stało? - spytała z troską w głosie.<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- N-nie... - zająkał się. - chciałem po prostu cię o coś poprosić. Jeśli nie będziesz chciała, to zrozumiem. <br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- Neville... <br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- Chciałem odwiedzić rodziców. Zazwyczaj robiłem to sam albo z Suzie, ale chciałem... żebyś tym razem ty ze mną tam poszła... <br />
<div style="text-align: center;">
</div>
Annabeth uśmiechnęła się delikatnie, po czym przytuliła chłopaka. <br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- Oczywiście, że z tobą pójdę. - czuła się... wyróżniona. Neville rzadko kiedy w jej obecności wspominał o rodzicach. Jeśli już to robił w jego oczach panował smutek, jego dolna warga drgała.<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
- Dziękuję. - wyszeptał, tuląc do siebie dziewczynę. <br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<span lang="EN">Dokonując wyboru pod presją nigdy nie wybierzemy dobrze.</span><br />
Zdanie to bardzo trafnie opisywało dotychczasowe życie Dracona Malfoya. <br />
Niedoceniany, odrzucony, zawsze musiał być najlepszy, nie wnosić żadnej skazy na nienaruszony ród Malfoyów.<br />
Czy było mu łatwo, gdy nigdy tak naprawdę nie mógł być sobą? <br />
Wymuszona wrogość, której nauczył go ojciec.<br />
Nie był "zły" bo chciał, był taki bo tą cechę wpajał mu od dziecka Lucjusz.<br />
Duma z syna, której tak naprawdę nigdy nie było.<br />
Brak komplementów...<br />
To wszystko przyczyniało się do tego jaki stawał się chłopak.<br />
Jak dokonać dobrego wyboru skoro wszyscy wokół mówią, że i tak będzie on tym niewłaściwym?<br />
Jak przeciwstawić się komuś kogo mimo wszystko się kocha? <br />
Malfoy kochał ojca, kochał go ponad wszystko, bo tak właśnie jest z każdym dzieckiem.<br />
Nie ważne co się stało, to zawsze był i będzie człowiek, który dał mu życie.<br />
<br />
Chłopak leżał na łóżku w swoim dormitorium myśląc. O wszystkim i o niczym. O swojej miłości do Stacy, o tym jakim zaufaniem ją darzy, jak wielką rolę gra w jego życiu. Kochał ją. Jej uśmiech, błysk w oku, rumieniec na policzkach, gdy prawiło jej się komplementy. Całkowicie pogrążył się w zadumie, gdy jak to w życiu bywa sprawdziło się powiedzenie "o wilku mowa".<br />
<br />
- Draco! Zołza jest w pokoju wspólnym! - dziewczyna stanęła w drzwiach z książką w dłoni.<br />
<br />
- Zołza? A! Rosalie, tak? - chłopak zaśmiał się.<br />
<br />
- Mhm, mhm. - Stacy pokiwała szybko głową. <br />
<br />
- Ann wie, że przyjechała?<br />
<br />
- Poszła gdzieś z Neville'em... - brunetka uśmiechnęła się siadając obok chłopaka.<br />
<br />
- To chyba dobrze, że znowu spędzają ze sobą czas, nie? - Draco przytulił do siebie dziewczynę.<br />
<br />
- Zależy dla kogo. - założyła kosmyk włosów za ucho. <br />
<br />
Chłopak uniósł jedną brew, nie wiedząc zbytnio o co chodzi dziewczynie.<br />
<br />
- George. - uśmiechnęła się. <br />
<br />
- I wszystko jasne. - Draco zaśmiał się. - On naprawdę jeszcze nie dał sobie spokoju? <br />
<br />
- Wiesz... nie jest grzechem kochać. Ann jest szczęśliwa z Neville'em, a George chciałby być szczęśliwy z Ann. Nikomu nie dogodzisz. - Stacy splotła swoje palce z jego.<br />
<br />
- A czego chce Annabeth? <br />
<br />
Stacy wzruszyła ramionami. Widziała radość w oczach przyjaciółki, gdy ta przebywała z Longbottomem, ale widziała też smutek, gdy chłopak poświęcał całą swoją uwagę Suzie. Smutek ten zawsze przerywał rudzielec i uśmiech wracał na usta Ann. <br />
<br />
- Nie wiem czego ona chce, ale ja chcę jej szczęścia. - Moor uśmiechnęła się, po czym wtuliła w chłopaka. <br />
<br />
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
Trzymając się za rękę Annabeth i Neville weszli po schodach na IV piętro kliniki Świętego Munga.<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
Wielka, lekko pokryta rdzą tablica z napisem "Urazy pozaklęciowe" przyprawiała o dreszcze każdego gościa szpitala. </div>
<br />
Para weszła do sporej rozmiarami sali. Mnóstwo parawanów, krzątających się uzdrowicieli. <br />
<br />
<div style="text-align: left;">
- Pan Longbottom! - zagaił entuzjastycznie jeden z czarodziejów się tam znajdujących.
</div>
<br />
- Dzień Dobry. - Neville uśmiechnął się bez przekonania, ścisnął dłoń dziewczyny, po czym ruszył z nią w kierunku niewielkiego zamszowego parawanu w kolorze wiśni. - To tutaj. <br />
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Ann spojrzała na chłopaka, widziała niepokój w jego oczach. Bał się, wiedziała, że tak było, jednak nie znała powodu jego lęku. Bał się co dziewczyna pomyśli o jego rodzicach? Bał się, że nie wytrzyma i zacznie przy niej... płakać? Płacz jest przecież rzeczą ludzką, łzy leżą w naszej naturze. To nie oznaka słabości, to oznaka uczuć. </div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Chłopak odsunął dłonią materiał parawanu, na łóżku siedziała drobna kobieta w koszuli nocnej. Miała wychudzoną i wyniszczoną twarz, siwe kosmyki włosów zsuwały się na jej duże podkrążone oczy. <br />
</div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć mamo. - chłopak zbliżył do kobiety patrząc na nią z troską w oczach.</div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Alicja nie odezwała się ani słowem, podniosła lewą dłoń i delikatnie musnęła nią dłoń syna.</div>
<br />
<div style="text-align: left;">
- Chciałem ci kogoś przypomnieć mamo. - Neville uśmiechnął się, spojrzał w kierunku Ann, dając jej znak, by podeszła. </div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Dziewczyna stanęła obok bruneta, wyciągnęła lewą dłoń w kierunku kobiety. </div>
<br />
<div style="text-align: left;">
</div>
Ku zdziwieniu chłopaka Alicja podała Annabeth dłoń, po czym z powrotem umiejscowiła ją na łóżku. <br />
<br />
<div style="text-align: left;">
- Pamiętasz Ann, mamo? Jej tatę? Mamę? Ty i tata przyjaźniliście się z nimi. Pamiętasz? - chłopak usiadł obok matki uśmiechając się do niej. <br />
</div>
<div style="text-align: left;">
Annabeth usiadła na przeciwko syna i jego rodzicielki, patrząc na nich. </div>
<br />
<div style="text-align: left;">
- Gdzie tata? - spytał cicho Neville wiedząc, że zapewne nie uzyska odpowiedzi. </div>
<br />
<div style="text-align: left;">
Kobieta nic nie mówiła, patrzyła na syna, po czym położyła swoją dłoń na jego dłoni.</div>
<br />
Ann spojrzała na chłopaka, widziała jego niewinne, bezbronne, smutne<span style="font-family: Times New Roman;"><span lang="EN"> </span></span><span style="font-family: Times New Roman;"><span lang="P">oczy watrzone w matkę. Wiedziała, że ta chwila powinna być poświęcona wyłącznie ich dwójce, wyłącznie synowi i kochanej przez niego rodzicielce.</span></span><br />
<span style="font-family: Times New Roman;"> </span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">- P-poszukam go. - Ann uśmiechnęła się ciepło, po czym odsuwając materiał parawanu opuściła "pokój". </span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">Stała na środku sali w której za kotarami leżało mnóstwo ludzi. Większość z nich znajdowała się tu przez popleczników Voldemorta. Jak jeden człowiek mógł przysporzyć tyle bólu i smutku tak wielu ludziom? Wspaniałym czarodziejom, ich krewnym... </span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;"></span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">Dziewczyna stała tak przez chwilę rozmyślając, gdy jej uwagę przykuł ciemnowłosy mężczyzna wyglądający zza parawanu.</span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
</span><span style="font-family: Times New Roman;"><br />
</span><span style="font-family: Times New Roman;">Annabeth od razu rozpoznała te oczy, były tak samo niebieskie, tak samo głębokie jak oczy jej ukochanego. To musiał być nie kto inny jak Frank Longbottom. </span><br />
<span style="font-family: Times New Roman;">
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Blondynka uśmiechnęła się ruszając w stronę byłego aurora. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Mogę? - spytała cicho, odsuwając dłonią materiał zasłony wokół jego łóżka. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Frank uśmiechnął się. Dziewczyna uznała to za pozwolenie. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Usiadła na przeciwko niego odwzajemniając uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Pamięta mnie pan? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Mężczyzna nic nie mówił, patrzył to na włosy dziewczyny, to w jej zielone oczy. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">- Pamięta pan mojego tatę? </span><span style="font-family: Times New Roman;"><span lang="EN">Anthony</span></span><span style="font-family: Times New Roman;"><span lang="P"> Lewis. Pamięta pan? - dziewczyna spojrzała w oczy mężczyzny. Mimo tak dużego podobieństwa równie bardzo różniły się od oczu jej ukochanego. W oczach Neville'a widać było skaczące ogniki, chęć do życia... u Franka pełne były one smutku, błękitna głębia pozbawiona radości.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;"></span> </div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">- Ma pan wspaniałego syna, który mimo wszystko nadal nie potrafi uwierzyć w siebie. - dziewczyna patrzyła na mężczyznę, który wydawał się słuchać jej z zaciekawieniem. - Kocham go, kocham go z całego serca proszę pana. Kocham, gdy się uśmiecha, gdy często tak uroczo się jąka. Czuję się przy nim bezpieczna, czuję się przy nim... wyjątkowa. </span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">Frank uśmiechnął się nic przy tym nie mówiąc. Ann mimo wszystko wiedziała, że on ją rozumie, nie musiał nic mówić, słuchał jej, czuła to.</span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">- Obiecuję panu, że będę przy nim... będę zawsze. - wstała, uścisnęła mężczyźnie rękę, po czym wyszła z "pomieszczenia". </span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">Ruszyła w kierunku parawanu mamy chłopaka, który znajdował się praktycznie na przeciwko. Odsunęła bezdźwięcznie materiał, chłopak jej nie zauważył, trzymał matkę za rękę, patrzył jej w oczy i opowiadał. </span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Times New Roman;">- Jesteśmy z Ann razem już prawie rok mamo... - Neville uśmiechnął się do kobiety. - Kocham ją, kocham ją najbardziej na świecie. Znaczy, ciebie kocham najbardziej mamo... wiesz to przecież... kocham was obu. Ciebie i tatę... i Ann. Ona jest dla mnie całym światem... - dziewczyna stała z boku i przyglądała się chłopakowi, który namiętnie rozprawiał o uczuciu, którym ją darzy. Była wzruszona. Każde słowo, które wypowiadał docierało prosto do jej serca i tam zostawało. - Mówiąc ideał, myślę o niej. Któregoś dnia uklęknę przed nią i spytam, czy chce być ze mną na zawsze. Nie wiem czy się zgodzi, ale wierzę, że tak będzie... To właśnie z nią chcę spędzić resztę życia mamo... </span></div>
<span style="font-family: Times New Roman;">
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Annabeth nie chciała, by chłopak dowiedział się, że podsłuchiwała. Czuła się trochę źle z faktem, że nie dała znać o swojej obecności. Wyszła po cichu zza kotary i usiadła na ławce w korytarzu.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Tymczasem Neville patrzył na matkę uśmiechającą się do niego. Kobieta puściła rękę chłopaka, wstała z łóżka i podreptała do szafki nocnej stojącej tuż przy nim. Otworzyła górną szufladę i wyjęła z niej małe zawiniątko. Z powrotem usiadła na łóżku spoglądając na syna.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Chłopak również patrzył na matkę. Zastanawiał się, czy ona wie kim on jest. Babcia zawsze mówiła mu, że został tak jakby wymazany z pamięci rodziców, ale on w to nie wierzył. Alicja nie patrzyłaby tak na niego, gdyby czuła, że jest on dla niej obcym człowiekiem. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
</span><span style="font-size: small;"><div style="text-align: left;">
Kobieta położyła zawiniątko tuż przed synem i wydukała z siebie coś na kształt "proszę".</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Dolna warga chłopaka zadrżała, Alicja rzadko kiedy cokolwiek mówiła, to znaczy owszem, mówiła, ale zazwyczaj nic z tego nie mógł zrozumieć. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzał na małe "coś" leżące przed nim, wziął w drżące dłonie pakunek i rozwinął go. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- P-pierścionek? - spojrzał na przedmiot znajdujący się w jego dłoniach, jego oczy zaszkliły się. Augusta podczas każdej wizyty u Świętego Munga mówiła mu, że matka nie rozumie co chłopak do niej mówi. Słucha, bo słucha... nic więcej. - Chcesz... żebym dał... go Ann? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Kobieta uśmiechnęła się i ponownie położyła swoją dłoń na dłoni syna.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Kocham cię mamo... - chłopak schował pierścionek do kieszeni. - Dziękuję... </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
__________________________________________________________________</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Witam, witam.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Od dobrych 2 tygodni rozdział, który właśnie czytaliście był gotowy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Myślałam, że uda mi się coś dodać, coś odjąć, żeby był "dobry". </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Co chwilę coś dopisywałam, a potem to usuwałam. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jedyne co mi się w nim podoba to moment, gdy Ann i Neville są w Klinice Świętego Munga. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Nic więcej, nic więcej. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, możliwe, że nawet w okolicach grudnia. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Za wszystkie błędy w rozdziale przepraszam, poprawiajcie mnie w komentarzach. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Dziękuję, pozdrawiam. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Annabeth Lewis</span></div>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
</div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-87053044828831983832013-08-13T12:40:00.001-07:002013-10-12T06:04:55.807-07:00Rozdział 21- Bo... mieszkać z nami będzie... - Suzie wbiła wzrok w podłogę. - ty ją znasz Ann, ja ją znam, no i Neville ją zna...<br />
<div>
<br /></div>
<div>
- Proszę nie mów mi, że... - dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Rosalie Simmons - spojrzenia siostry Longbottoma i jego dziewczyny spotkały się.</div>
<div>
<br /></div>
- Żartujesz, tak? To głupi żart, prawda?<br />
<br />
Ann ukryła twarz w dłoniach. Myślała, że na jakiś czas pozbyła się tej wrednej Simmons, a jednak dany czas już widocznie minął. Dlaczego właśnie Hogwart? Jest przecież tyle magicznych szkół. Nagle w głowie dziewczyny zaświtała myśl. Neville! Od razu wszystko stało się jasne, to właśnie dlatego wybrała tą szkołę. Mimo przeprosin, które jej złożyła, Rosalie nadal chciała ją zniszczyć .<br />
- Ann! - Weasley wyrwał dziewczynę z zamyślenia.<br />
<br />
- Hmm? <br />
<br />
- Powiesz mi kim jest ta cała Ro... wasza nowa współlokatorka? - spojrzał na Annabeth wyczekując odpowiedzi.<br />
<br />
- Nie pamiętasz? Byliśmy odwiedzić Neville'a w domu u jego babci, Augusty. Rosalie otworzyła nam drzwi, kleiła się do niego. Naprawdę nie kojarzysz? - zeszła z kolan chłopaka i usiadła obok.<br />
<br />
- A! U... - chłopak wzdrygnął się, gdy przypomniał sobie kim jest panna Simmons. Pamiętał ile bólu i łez przysporzyła wtedy Annabeth.<br />
<br />
- "U" to dość delikatne określenie tego co właśnie teraz czuję. - blondynka skrzywiła się. <br />
<br />
- Nie martw się mała. - przyjaciel przytulił do siebie Ann.<br />
<br />
Suzie przyglądała się tej scenie z lekkim niesmakiem. Wydawało jej się, że George na zbyt wiele sobie pozwalał w stosunku do Ann. Blond gryfonka cały czas była w związku z Neville'm. Dla Suzie stanowili oni parę idealną, no może nie licząc Stacy i Draco, którzy byli związkiem idealnym ponad wszystkie inne. <br />
<br />
- Widziałaś dziś Stacy? - Annabeth spojrzała na przyjaciółkę. <br />
<br />
- Pewnie jest gdzieś z Malfoyem. - Suzan wzruszyła ramionami.<br />
<br />
- Oh, tyle mogłam się domyślić sama. - dziewczyna wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Ruszyła korytarzem do pokoju wspólnego Ślizgonów.<br />
<br />
W pomieszczeniu została tylko Suzie i George. <br />
<br />
- Więc... - dziewczyna zaczęła.<br />
<br />
- Tak? - rudzielec spojrzał na siostrę Longbottoma. <br />
<br />
- Czy czujesz coś do Ann? - spytała szybko. <br />
<br />
- Tak. - tym razem odpowiedział oznajmiająco.<br />
<br />
- Oh, a co dokładniej? <br />
<br />
- Ona jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Zawsze kiedy życie wymyka mi się spod kontroli, kiedy nie wiem, gdzie zmierzam. Idę do niej, patrzę w jej głębokie oczy i wtedy wiem, że mam coś dzięki czemu nigdy nie zginę. <br />
<br />
- To urocze... muszę już iść George. - Suzie uśmiechnęła się sztucznie, po czym wyszła z pomieszczenia. <br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div style="text-align: left;">
Tak jak podejrzewała Suzie, Stacy spacerowała z Draco po korytarzach Hogwartu. Wtulona w chłopaka nie odczuwała żadnych zmartwień. Jedyną rzeczą, a właściwie uczuciem, które wtedy czuła, była miłość. Szli właśnie w stronę pokoju wspólnego Ślizgonów, gdy ktoś złapał Moor za ramię. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Stacy! Tu jesteś! - wysapała Ann. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Coś się stało? - dziewczyna uśmiechnęła się do przyjaciółki.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Co? A... tak! TAK! - Annabeth złapała się pod boki.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Draco... zostawisz nas na chwilę? - Stacy spojrzała na chłopaka. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Na chwilę. - odparł Ślizgon, po czym ruszył w kierunku pokoju wspólnego domu Węża.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Na długą chwilę! - blondynka krzyknęła za nim.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Co się stało Ann? - Stacy spojrzała na przyjaciółkę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo wiesz... Suzie powiedziała mi z kim będziemy dzieliły pokój. - dziewczyna wbiła wzrok w podłogę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- To mów! - brunetka niemal wykrzyczała podekscytowana.</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
- Po co ten entuzjazm? Rosalie Simmons, mówi ci to coś?<br />
<br />
Stacy złożyła usta w literę "o", wpatrując się w przyjaciółkę.<br />
<br />
- C-co?!<br />
<br />
- Tak właśnie, moja reakcja była bardzo zbliżona do twojej. Może ciut bardziej gwałtowna, ale podobna. - Annabeth uśmiechnęła się ponuro.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Co chcesz z tym zrobić? - Stacy spytała cicho.<br />
<br />
- Chodzi Ci o Rosalie? <br />
<br />
- Nie Ann. Chodzi mi o wczorajszą kolację. Kotlety były strasznie żylaste, nie sądzisz? - dziewczyna wywróciła oczami. <br />
<br />
- Oh, przestań być ironiczna. - Lewis złapała się pod boki. - Na początek... postaram się ułożyć sobie w głowie wszystko co mi ją aktualnie zaprząta. <br />
<br />
- Mianowicie? - Stacy spojrzała na przyjaciółkę.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<em>Mianowicie chodzi mi o to co teraz czuję. Właściwie to nie czuję nic, albo inaczej, czuję za dużo. Czuję zbyt wiele do zbyt wielu osób, bo prawdziwą miłością można darzyć tylko jedną osobę. </em><br />
<em>Pewnie zastanawia Cię teraz kim jest ta druga osoba, prawda Stacy? Gdyby to nie były moje myśli, tylko prawdziwa rozmowa, to zapewne bym ci tego nie powiedziała. Jednak sytuacja na to pozwala, więc słuchaj uważnie. George Weasley. Tak właśnie Stacy, George Weasley znowu zdobył moje serce. Nie wiem czy to miłość czy zauroczenie, ale wiem, że czuję się źle. Kocham Neville'a, ale czuję się zaniedbywana Stacy. Poświęcasz cały swój czas Draco, jestem zazdrosna. O Draco, o Suzie, o wszystkich. Chcę mieć Was przy sobie, chcę ciebie gadającej całą noc jak najęta, chcę Neville'a, który narzeka na warunki panujące w cieplarni. Jednak nie zawsze ma się to czego się chce. Nie chodzi tu o to, że nie chcę George'a. Kocham go, jednak już nie jak starszego brata. Wydaje mi się, że to już chyba całe "mianowicie", którym chciałam się z tobą podzielić.</em><br />
<em></em><br />
- Annabeth! - Stacy złapała zamyśloną przyjaciółkę za ramię. <br />
<br />
- Mianowicie... nie zaprzątaj sobie mną głowy. Na razie. - dziewczyna uśmiechnęła się.</div>
<br />
<div style="text-align: left;">
- Skoro tak mówisz, nie będę wnikać. Na razie... </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję. - blondynka przytuliła przyjaciółkę. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Nie ma za co... ej... Ann... </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, możesz już iść do Draco. - dziewczyna zaśmiała się.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję. - Stacy uściskała przyjaciółkę i pobiegła w stronę pokoju wspólnego. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<em>Przyjaciele przychodzą i odchodzą, lecz samotność pozostanie z tobą na zawsze.</em></div>
<div style="text-align: left;">
Siedząc na podłodze korytarza i udając, że wszystko jest dobrze, Annnabeth nie okłamywała innych, okłamywała samą siebie. </div>
<div style="text-align: left;">
Kolejny dzień, kolejny wschód słońca nie był dla niej tym samym. Czuła się inna, czuła się sama.</div>
<div style="text-align: left;">
Krótka rozmowa ze Stacy mimo wszystko nie poprawiła jej humoru tak, jak robiła to zazwyczaj. </div>
<div style="text-align: left;">
Wiedziała, że jedyna osoba, która teraz może poprawić jej humor to G... to Neville.</div>
<div style="text-align: left;">
<em>Dlaczego pomyślałam o George'u? </em></div>
<div style="text-align: left;">
Dziewczyna złapała się za głowę i mocniej pociągnęła za końce swoich włosów.</div>
<div style="text-align: left;">
Wstała z posadzki i ruszyła korytarzem do pokoju wspólnego Gryfonów. </div>
<div style="text-align: left;">
Przeszła przez dziurę w portrecie Grubej Damy i rozejrzała się dookoła. </div>
<div style="text-align: left;">
<em>Skoro nie ma go tutaj... </em></div>
<div style="text-align: left;">
Ann z powrotem stanęła na szkolnym korytarzu, rozglądając się to w jedną, to w drugą stronę, wpadła na pomysł gdzie może być jej ukochany. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Po cichu otworzyła drzwi do cieplarni. W wielkim pomieszczeniu przypominającym szklarnię było mnóstwo roślin. <span class="mw-headline" id="Tykwobulwa">Tykwobulwy, dopiero co przesadzone Mandragory, Dyptam, od którego po całym pomieszczeniu roznosił się balsamiczny zapach. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline">Neville stał tyłem do drzwi, podlewał, przesadzał, wykonywał dużo czynności naraz. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline">Ann podeszła do niego po cichu i przytuliła. Dziewczyna wtulając się w niego czuła głęboki zapach gleby, który lekko drażnił jej nozdrza.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline"></span><br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline">- Ann... - chłopak uśmiechnął się, wytarł o spodnie brudne od ziemi dłonie i przytulił dziewczynę. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline"></span><br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline">- Stęskniłam się. - Annabeth wtuliła się mocno w chłopaka, nie chciała go puścić, nie chciała odejść od niego na krok.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline"></span><br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam. - ucałował dziewczynę w czoło. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Za? </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Za Suzie, poświęcam jej za dużo czasu, ale proszę, zrozum, potrzebuje mnie teraz. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiem. - nie rozumiała. <em>Jasne, to jego siostra, ale... ja chcę, żeby był przy mnie cały czas, zawsze kiedy go potrzebuję. </em></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję. - uśmiechnął się i pocałował dziewczynę delikatnie. - Obiecuję, że za jakiś czas... to tobie będę poświęcał każdą chwilę, ale na razie, muszę jej pomóc. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Dobrze... - dziewczyna była.... była zła, była zazdrosna. Nie pokazywała tego, bo... bo to głupie. Być zazdrosną o siostrę chłopaka? O przyjaciółkę? No właśnie, przyjaciółkę. Czy Suzan nadal jest nią dla Ann? Dobra znajoma, ale... nie przyjaciółka. Już od jakiegoś czasu nią nie jest.</div>
<div style="text-align: left;">
<span class="mw-headline"></span><br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Więc, wszystko u Ciebie dobrze? - spytał chłopak z troską w głosie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Mhm. - skłamała. Cały czas miotała się z uczuciami. Wiadomo, że Neville był jej miłością, ale George... prędzej czy później musiała to przyznać. Annabeth Lewis zauroczyła się w George'u Weasley'u.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Skoro już mowa o George'u. Chłopak siedział w pokoju Annabeth, rozglądał się, myślał. </div>
<div style="text-align: left;">
Jednym z głównych tematów zaprzątających jego głowę, była dziwna do opisania samotność. </div>
<div style="text-align: left;">
To właśnie samotność była przy chłopaku każdego dnia, od śmierci jego brata - Fred'a. </div>
<div style="text-align: left;">
Uczucie, którego nie da się opisać, ukłucie w sercu na myśl o wspólnie przeżytych chwilach.</div>
<div style="text-align: left;">
Zanik jakichkolwiek pozytywnych uczuć. </div>
<div style="text-align: left;">
Przez pierwsze tygodnie, ba! Przez pierwsze miesiące chłopak chciał... chciał po prostu umrzeć. </div>
<div style="text-align: left;">
Życie bez przyjaciela, bez jego wiernej kopii, która rozumiała go bez słów.</div>
<div style="text-align: left;">
Patrząc na niebo George czuł się jak w piekle. Nic dookoła nie było takie jak za dawnych lat. </div>
<div style="text-align: left;">
Kiedyś... Fred był przy nim codziennie. Jedno chrząknięcie i obok chłopaka pojawiało się jego lustrzane odbicie. Ta sama rozczochrana czupryna, ten sam błysk w oku, promienisty uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
Z dnia na dzień wszystko się pogarszało. George nie miał przy sobie nikogo. Potem ta cała sprawa z Rothson'em, to co Weasley mu zrobił... i wtedy pojawiła się Ann. Jej uśmiech momentalnie potrafił poprawić rudzielcowi humor. Kochał ją, tak strasznie ją kochał. Zasypiał myśląc o niej. Mimo tego co mówił wszystkim od ich zerwania, nie zapomniał, nigdy o niej nie zapomniał. Każdego dnia wierzył, że się uda, że któregoś dnia, spojrzy jej w oczy i powie to co naprawdę czuję. </div>
<div style="text-align: left;">
<em>Kocham cię Annabeth Lewis. Kochałem cię cały ten czas. Wiem, że nic do mnie nie czujesz, że jestem dla ciebie jak starszy brat, ale... ja patrząc na ciebie... widzę ideał, widzę coś czego nie widziałem nigdy w żadnej dziewczynie. To ty sprawiasz, że się uśmiecham Ann, to dzięki tobie świeci dla mnie słońce. Ty jesteś moim słońcem, które nigdy nie zachodzi, jesteś niebem. </em></div>
<div style="text-align: left;">
<em>T</em><em>ak, to właśnie jej powiem. </em>Mówił sobie za każdym razem, gdy patrzył na nią, gdy przytulała go, gdy wypłakiwała się w jego ramię.</div>
<div style="text-align: left;">
Nie potrafił patrzeć w jej smutne oczy, nie potrafił znosić jej cierpień. Czuł się jednak źle z faktem, że jest tylko po to, by pocieszać. Bolało go to, że nie może złączyć ich ust w czułym pocałunku, być niewinnym, gdy ktoś ich na tym nakryje. </div>
<div style="text-align: left;">
Jednak George wiedział, wiedział, że dopóki wierzy, wszystko może się udać. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div align="left" style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Draco siedział razem ze Stacy w swoim pokoju. Ucieszył ich fakt, że żaden ze współlokatorów chłopaka nie urzędował tam aktualnie. Dziewczyna nie przepadała za Ślizgonami (nie licząc Dracon'a). Irytowali ją wszyscy i każdy z osobna. Ich wrogość, nietolerancja. Stacy czasem dziwiła się, dlaczego trafiła do Domu Węża. Była inna niż uczniowie Slytherinu, była dobra. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Czego chciała od Ciebie Annabeth? <br />
<br />
- Nic wielkiego. Powiedziała mi tylko kto będzie z nami w dormitorium. - Stacy uśmiechnęła się.<br />
<br />
- A więc kto będzie miał ten zaszczyt? - chłopak wbił wzrok w ukochaną. <br />
<br />
- Rosalie Simmons, kojarzysz? <br />
<br />
- Ta zołza? - zdziwił się Malfoy<br />
<br />
- Tak właśnie. - Stacy zaśmiała się.<br />
<br />
- Ale trzeba przyznać, że to całkiem ładna zołza. - wymamrotał pod nosem chłopak.<br />
<br />
- DRACO! - dziewczyna zmierzyła go niedowierzającym wzrokiem.<br />
<br />
- Oh, wiesz przecież, że tylko żartuję. - uśmiechnął się łobuzersko i zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny.<br />
<br />
- Czyżby? - Stacy ze złością założyła ręce na piersi.<br />
<br />
- Tak... - twarz chłopaka spoważniała. - Ty jesteś dla mnie najpiękniejsza, najpiękniejsza na świecie. <br />
<br />
- Jasne. - dziewczyna odwróciła się tyłem do chłopaka i prychnęła z pogardą. <br />
<br />
- Skarbie. <br />
<br />
Żadnej reakcji od strony dziewczyny.<br />
<br />
- Kochanie. <br />
<br />
Znowu nic.<br />
<br />
- Jesteś strasznie pociągająca, gdy się złościsz. - Malfoy położył dłonie na jej talii.<br />
<br />
- A ty nigdy nie myślisz zanim coś powiesz. - Stacy obróciła się w stronę chłopaka.<br />
<br />
- Przepraszam, taki już jestem. Nie potrafię się, aż tak zmienić. - oznajmił, wbijając oczy w podłogę. <br />
<br />
- Nie wymagam od Ciebie zmian Draco, nigdy ich nie wymagałam. <br />
<br />
- A jednak pod twoim wpływem uległem lekkiej przemianie, nie sądzisz? - chłopak uniósł jedną brew, z powrotem patrząc na dziewczynę. <br />
<br />
- Czy ja wiem... nadal jesteś... bezczelny, zbyt pewny siebie, złośliwy. - dziewczyna zaczęła wyliczać na palcach. <br />
<br />
- Ale... - chłopak wcisnął dłonie do kieszeni, po czym spojrzał w oczy ukochanej.<br />
<br />
- Ale tak czy inaczej muszę przyznać, że to właśnie takiego cię kocham.<br />
<br />
Draco pochylił się i pocałował dziewczynę delikatnie w kąciki ust. <br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
<u> </u><br />
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<span style="font-size: x-small;">Oto i jest 21 rozdział.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Kompletnie nie miałam na niego pomysłu.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Był trochę wymuszony, nie powiem, że nie. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Pisałam go długo, za długo, chociaż może to i lepiej? </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Rozdział dość pokaźny jak na większość, tych, które tutaj zamieszczam. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Rozdział 22 zamierzam napisać jeszcze dłuższy i mam już na niego pomysł.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Jak pewnie zauważyliście (albo i nie) usunęłam ponad 100 rozdziałów! </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Były one tragiczne, wierzcie mi. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Rozdziały, które zawierały może 5 zdań i mnóstwo emotikon?</span><br />
<span style="font-size: x-small;">To nie najlepszy poziom. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">Nie było tam, ani ładu, ani składu.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Na dodatek przesłodzone notki, nieudane rysunki. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">O!</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Zrobiłam również nową:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">- <a href="http://neville-longbottom-i-ja.blogspot.com/p/o-mnie.html">Myślodsiewnię</a></span><br />
<span style="font-size: x-small;">-<a href="http://neville-longbottom-i-ja.blogspot.com/p/kochana-megan-juz-dugo-nie-rozmawiaysmy.html">Prolog</a></span><br />
<span style="font-size: x-small;">oraz nowy <a href="http://neville-longbottom-i-ja.blogspot.com/p/zwiastun-historii.html">Zwiastun</a>!</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Mam nadzieję, że skomentujecie nowe podstrony i spodoba Wam się rozdział.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Jak już mówiłam, był trochę wymuszony, </span><span style="font-size: x-small;">ale mimo wszystko jestem z niego dumna. </span><br />
<span style="font-size: x-small;">I w ogóle to dzisiaj przez dobre 2 godziny robiłam sobie Mroczny Znak, bo jak wiadomo:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Śmierciożerca ze mnie jak talala.</span><br />
<span style="font-size: x-small;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLF84flODtx_cY4Tqa_xVk01b_wn2c2TlFnLRxjyd2h88FDuVE1PWlM8nkky3pF5RIyxY6XepHPWR5S6C5uQSt9lRAu2jPF12kQnsvvYc9QHGVeYLLfANNllYBevpbQFzMPlqIT0uTObJe/s1600/21211.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLF84flODtx_cY4Tqa_xVk01b_wn2c2TlFnLRxjyd2h88FDuVE1PWlM8nkky3pF5RIyxY6XepHPWR5S6C5uQSt9lRAu2jPF12kQnsvvYc9QHGVeYLLfANNllYBevpbQFzMPlqIT0uTObJe/s1600/21211.gif" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-88173139572210289732013-07-30T11:32:00.001-07:002013-07-30T11:36:28.646-07:00Happy Birthday my Hero<div style="text-align: center;">
30 lipca 1980 rok. To właśnie tego dnia przyszedł na świat mój bohater. </div>
<div style="text-align: center;">
Neville Frank Longbottom. </div>
<div style="text-align: center;">
To głupie, ale nikt * nawet Justin * nie wspierał mnie tak jak postać Neville'a, stworzona przez J.K. Rowling. To dzięki niemu jestem silna, silniejsza niż byłam przed przeczytaniem sagi. </div>
<div style="text-align: center;">
Mimo tego, że istniejesz tylko na kartkach papieru i klatkach filmowych, mimo wszystko dziękuję.</div>
<div style="text-align: center;">
Dziękuję za wspaniałe lata, w których zawsze byłeś obok mnie, pomagałeś.</div>
<div style="text-align: center;">
Dzięki Tobie wierzyłam, że się uda, że nie muszę być ideałem. ( chociaż Ty nim byłeś, jesteś i będziesz dla mnie ). </div>
<div style="text-align: center;">
Dzięki Tobie codziennie dawałam sobie radę z problemami dnia codziennego. </div>
<div style="text-align: center;">
To Ty byłeś moją pierwszą miłością i będziesz nią do końca. </div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgti9E3D8Qtq2SFIveGDsLEvdLb6KVbevOvrJHyvEAuAbitsFYAni7jruHkmF-XA_poPX7OhWAGMbHfOh6-dPFOv2mFbzXFT-Kgfgml2ZJRDs5WVLa7v0I7vzXiR9c3XYn_XJFRP4a8Xyrh/s1600/webcam-toy-foto181.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgti9E3D8Qtq2SFIveGDsLEvdLb6KVbevOvrJHyvEAuAbitsFYAni7jruHkmF-XA_poPX7OhWAGMbHfOh6-dPFOv2mFbzXFT-Kgfgml2ZJRDs5WVLa7v0I7vzXiR9c3XYn_XJFRP4a8Xyrh/s400/webcam-toy-foto181.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
Dzień w dzień dziękuję Joanne, że Cię stworzyła, że mogłam czytać o przygodach tak wspaniałego człowieka. Człowieka, który któregoś dnia uwierzył w samego siebie i dał radę.</div>
<div style="text-align: center;">
Jeszcze raz chcę Ci podziękować. Z całego mojego serca, w którym jest dla Ciebie sporo miejsca.</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
Tysiąc lat Neville! Tysiąc lat!</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjczrYL-bmdSw4PWiQRaEhHb8UlFcoK1AmBej2mP3FqyPw1WIzyAnTfamr_NtMPY1TchZhY59NYvmWhyuuJZHuURr4Lq_qmGEgqB016a1jZj2ks3MEsSz4avOc0PPVSel_YbtiUiTxddrof/s1600/gifpal-20130730203021.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjczrYL-bmdSw4PWiQRaEhHb8UlFcoK1AmBej2mP3FqyPw1WIzyAnTfamr_NtMPY1TchZhY59NYvmWhyuuJZHuURr4Lq_qmGEgqB016a1jZj2ks3MEsSz4avOc0PPVSel_YbtiUiTxddrof/s1600/gifpal-20130730203021.gif" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-15965751122104659972013-07-29T14:59:00.000-07:002013-08-04T13:24:56.859-07:00Rozdział 20Kolejny dzień w Hogwarcie, kolejny dzień w swego rodzaju domu pełnym kochających przyjaciół.<br />
Bo jak inaczej nazwać Hogwart? Jest on przecież domem każdego z osobna i wszystkich razem. To tu większość uczniów się wychowała, to właśnie tutaj odkryli swoje talenty, swoje wielkie ponad miarę magiczne moce. <br />
A jak wiadomo moce uczniów Hogwartu były ogromne. Często ukryte głęboko, z czasem wychodziły na wierzch ukazując się przy tym światu.<br />
Od powrotu przyjaciół minął niespełna tydzień. George poprosił Profesor McGonagall o tymczasowe przydzielenie mu jednego z pokoi w dormitorium Gryfonów. Ta zgodziła się pod warunkiem, że chłopak pomoże trochę nauczycielom w opiece nad pierwszoroczniakami z Domu Lwa.<br />
Neville coraz bardziej zaniedbywał Annabeth. Nie robił tego umyślnie, był ostatnio po prostu bardzo pochłonięty problemami Suzan. Siostra zwracała się do niego z każdym "Potterowym" problemem. Neville doradzał jej najlepiej jak potrafił, chciał pomóc siostrze na tyle na ile starczało mu w temacie związków doświadczenia. <br />
<br />
<br />
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div style="text-align: left;">
Ann czuła się samotna, nie miała z kim porozmawiać, komu się wyżalić. Oczywiście, posiadała Stacy, wspaniałą przyjaciółkę, ale i ta była zajęta dbaniem o swój związek z Draco. Był jeszcze Harry, chociaż jak zauważali Gryfoni z nim nigdy nie potrafiła się dogadać. Takim oto sposobem został George. Z nim zawsze umiała rozmawiać, on nie tylko słyszał co Annabeth mówiła, on słuchał. Słuchał uważnie każdego słowa wydobywającego się z jej ust.</div>
<div style="text-align: left;">
Nigdy nie przerywał, tylko czekał do końca tego co mówiła. Takim oto sposobem osamotniona dziewczyna coraz więcej czasu spędzała z Weasley'em, ku uciesze owego chłopaka. </div>
<div style="text-align: left;">
Nie czuła się źle przytulając go, czochrając jego włosy, śmiejąc się z jego żartów. Był dla niej przyjacielem i mimo tego co szeptali wścibscy uczniowie nic do niego nie czuła, ale czy na pewno? </div>
<div style="text-align: left;">
Może los spłata jej figla i w najmniej oczekiwanym momencie strzeli w nią strzałą amora? Ale czy trafi? Zobaczymy...</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Jak bardzo względnym pojęciem jest miłość?</div>
<div style="text-align: left;">
Dla niektórych jest to troska o drugą osobę, dla innych uciążliwy obowiązek. Jednak dla Stacy i Draco była to obietnica. Coś w czym trzeba wytrwać mimo wszystko. Coś co jest jak najpiękniejsza róża, im bardziej się ją pielęgnuję, tym z dnia na dzień kwitnie coraz piękniej. </div>
<div style="text-align: left;">
Miłość nie polega na szukaniu ideałów. W związku ważne jest akceptowanie wzajemnych wad. Tak też było z Draco i Stacy. Dziewczyna akceptowała wady Malfoya, kochała je, czasem kompletnie o nich zapominała. Są one w końcu jego cząstką, są w nim i będą do końca, po kres dni Ślizgona.</div>
<div style="text-align: left;">
Tak też było w przypadku Draco. Chłopaka nie obchodziły wady Stacy, pokochał ją taką jaka jest i nikt (tym bardziej on) nie ma prawa jej zmieniać. Z wadami czy bez i tak jest i będzie dla niego idealna. Chociaż wszyscy mówią, że ideały nie istnieją, gdy znajdzie się swoją drugą połówkę wszyscy zapominają o często powtarzanym zdaniu. </div>
<div style="text-align: left;">
Tego wieczoru para siedziała razem nad jeziorem. Z dala od problemów i wszelkich trosk. Z dala od rozpadającego się związku Suzie i Harry'ego, od osamotnionej Ann, zakochanego Georga, troszczącego się o siostrę Nevilla. Siedzieli tak, wtuleni w siebie, nie myśląc o rzeczach zaprzątających ludzkie umysły. Myśleli tylko o sobie, o swojej miłości, a takie myśli lubili tworzyć w swoich głowach najbardziej. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Czy musisz być tak bardzo idealna? - wyszeptał do ucha dziewczyny Malfoy.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie jestem ideałem. Chociaż Bóg chciał stworzyć mnie jak i miliony innych ludzi na swoje podobieństwo, nie udało mu się. Jestem pełna wad Draco. Może ty tego nie zauważasz, miłość do mnie ci to przysłania, ale ja to widzę, inni to widzą. Taka jest prawda. - Stacy spojrzała na chłopaka, ten zamyślił się.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- To nie tak Stacy. Ja rozumiem, nikt nie jest idealny, ale Ty jesteś. - urwał, po czym zbliżył swoje aksamitne usta do ucha dziewczyny, odgarniając dłonią kosmyk jej włosów.- Dla mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Draco, ale - zaczęła, lecz chłopak przerwał.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie ma żadnego "ale", dzisiaj to ja będę tym, który ma rację. - uśmiechnął się, a Stacy przyuważyła radosne ogniki w jego głębokich szaro-błękitnych oczach.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Niech będzie, dziś pozwalam ci być władczym. - odwzajemniła uśmiech chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziś? Ja zawsze jestem władczy. - Malfoy wypiął dumnie pierś.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Oczywiście. - oznajmiła głosem w którym wyczuwalny był sarkazm.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Wątpisz w to? - przybliżył się do niej.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie śmiałabym. Na co dzień jesteś bardzo władczy, na dodatek okrutny, o i w zeszłym tygodniu zostałeś dyrektorem Hogwartu. - dziewczyna zachichotała pod nosem.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Przeginasz. - chłopak złapał Stacy pod boki i usadził sobie na kolanach.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam, nie chciałam być tak okrutna jak ty na co dzień. - Moor cały czas chichotała.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Aż tak jest ci do śmiechu? Zobaczymy teraz. - chłopak objął ją w pasie, przyciągnął do siebie, po czym zaczął gilgotać.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Draco! Przestań! - Stacy śmiała się w niebogłosy. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie. - uśmiechnął się łobuzersko.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Malfoy! - wycedziła przez zęby, śmiejąc się przy tym.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Powiedz, że jestem władczy. - blondyn spojrzał przy tym w zielone oczy dziewczyny. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Oh, no dobrze, jesteś... - przerwała, żeby się zaśmiać, chłopak nie ustępował z łaskotaniem jej brzucha i pleców. - jesteś... DRACO! Jesteś władczy... na co dzień... powiedzmy.... </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Moor! Nie puszczę Cię jeśli tego nie powiesz. - usadził ją sobie na kolanach, przyglądając się jej pięknej twarzy. Zapamiętywał każdy jej szczegół. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No dobrze, dobrze. Jesteś władczy... i strasznie pociągający. - dziewczyna pocałowała chłopaka namiętnie. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Annabeth siedziała razem z George'm w swoim pokoju. Rozmawiali, co mieli w swoim zwyczaju codziennie, o każdej możliwej porze dnia, nawet nocy. Chłopak opowiadał żarty, przy których dziewczyna pokładała się ze śmiechu.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Jeszcze jeden! Opowiedz jeszcze jeden! - blondynka klaskała w dłonie, patrząc błyszczącymi oczami na chłopaka. Wyglądała jak dziecko czekające na otwarcie gwiazdkowych prezentów.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No dobrze. - Weasley uśmiechnął się i opowiedział dziewczynie na ucho jeszcze jeden kawał, tym razem dość nie przyzwoity.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Dziewczyna oblała się rumieńcem.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No wiesz... - wbiła wzrok w ziemię. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Chciałaś jeszcze jeden. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko, czochrając blond loki Annabeth. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Psujesz moją nienaganną fryzurę! - zaśmiała się. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Tej fryzury nawet huragan nie da rady zepsuć, ile ty zużywasz lakieru? - rudy chłopak wyszczerzył zęby w promiennym uśmiechu.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- To jest dar od Boga. - dziewczyna potrząsnęła włosami, które z powrotem wróciły na swoje miejsce. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Też chciałbym, takie mieć. - uśmiechnął się, czochrając swoje włosy. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No widzisz, ciebie obdarowano tylko tymi uroczymy rudymi kudłami. - odwzajemniła uśmiech, nie chciała być zgryźliwa i raczej z tym tekstem zbytnio taka nie była.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteś... - zaczął chłopak.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Wredna? - zachichotała Annabeth.</div>
<span lang="EN"></span><br />
<div style="text-align: left;">
</div>
<span lang="EN">
- Nie.. Piękna. – szepnął rudzielec i chwycił w ramiona Gryfonkę.</span><br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Dziewczyna zarumieniła się lekko i wbiła wzrok w brązowe oczy chłopaka. Dlaczego nie wyszarpała się z jego uścisku? Dlaczego siedziała tak w jego objęciach nie zważając na to co powiedziałby Neville? Nie wiedziała. Z dnia na dzień George stawał jej się coraz bliższy, z dnia na dzień też oddalała się od Neville'a, a może to on oddalał się od niej?</div>
<div style="text-align: left;">
Siedziała tak wtulona w chłopaka, czuła bijącego od niego ciepło. Nic nie mówiła, on też patrzył na nią w ciszy. Na jego twarzy widniał uśmiech, zresztą tak jak na twarzy Annabeth, jednak u niej dodatkiem był uroczy rumieniec.</div>
<div style="text-align: left;">
Gdy tak patrzyli na siebie w milczeniu, do pokoju wparowała Suzie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Ann.. bo ja chciałam spytać... George? Nie przeszkadzam? - dziewczyna wbiła podejrzliwy wzrok w tulącą się parę przyjaciół.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Blondynka odsunęła się od chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Niby w czym? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No nie wiem, przytulacie się... więc stwierdziłam, że przeszkadzam. - siostra Neville'a patrzyła to na chłopaka, to na dziewczynę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo owszem, tak jest. - wymamrotał pod nosem George, jednak żadna z dziewczyn tego nie usłyszała.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie przeszkadzasz. O czym chciałaś porozmawiać? - Ann wbiła wzrok w przyjaciółkę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo... już wiem kim będzie nasza nowa współlokatorka... - Suzan wbiła wzrok w podłogę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No mów! - dziewczyna wstała z przejęcia, lecz zbyt nagle się podniosła. Zachwiała się i upadła na kolana George'a. - przepraszam. - uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Chłopak złapał ją pod boki i usadowił wygodnie na swoich kolanach.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Powiesz nam dzisiaj? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Bo... mieszkać z nami będzie... </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-1256026526334533502013-07-28T13:32:00.000-07:002013-08-04T13:24:15.988-07:00Rozdział 19Sekundy, minuty, godziny. Coraz mniejsza ilość czasu i odległość dzieliła przyjaciół od Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Stacy postanowiła na jakiś czas zapomnieć o niedawnym incydencie w którym brał udział Harry grzebiący w jej rzeczach.<br />
Nie wiedziała czego tam szukał, ale na obecną chwilę śpiąc wtulona w Dracona i jadąc do Hogwartu nie obchodził ją zbytnio główny powód czynu Pottera. Annabeth podobnie jak Stacy spała w ramionach ukochanego, na co z zazdrością patrzył George.<br />
Owym ukochanym oczywiście nie był Draco Malfoy, lecz wielka miłość Annabeth, Neville Frank Longbottom. Suzie natomiast nawet nie wiedziała gdzie jej wybranek się znajduje. Owszem, Harry stał razem z nimi na peronie, wsiadł z nimi do pociągu, ale gdzie znajdował się teraz? Tego niestety (a może stety?) nie wiedział nikt.<br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div style="text-align: left;">
George wpatrywał się w śpiących Neville'a i Ann. Patrzył na piękne włosy dziewczyny i jej idealną jego zdaniem twarz. Kochał ją mimo tego, że ona nie darzyła tym uczuciem jego, kochał zakazany owoc, który nigdy nie będzie w jego posiadaniu. Z uśmiechem wspominał czasy,</div>
<div style="text-align: left;">
gdy był razem z nią na balu Bożonarodzeniowym, gdy przez krótki okres czasu byli parą. </div>
<div style="text-align: left;">
Wiedział jednak, że tak szczerze Annabeth nigdy nie dażyła go uczuciem zwanym miłością, </div>
<div style="text-align: left;">
był dla niej tylko ukojeniem bólu, gdy nie zwracał na nią uwagi Neville. Był zły na siebie, był zły na fakt, że zakochał się w dziewczynie swojego przyjaciele.</div>
<div style="text-align: left;">
Chociaż w sumie, nie ma na co być złym. Kochał ją od kiedy tylko pamiętał i mimo wszystko nadal wierzył. Wierzył, że kiedyś się uda, że pewnego dnia Ann przestanie patrzeć na niego tylko jak na przyjaciela.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Draco przebudził się niedaleko stacji Hogwart, pogładził Stacy po włosach, dając jej przy tym do zrozumienia, że pora na pobudkę.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Już... jesteśmy na miejscu? - dziewczyna spytała zaspanym głosem.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Już niedaleko. - uśmiechnął się. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Patrzył na nią z taką troską, z taką miłością. Kochał ją. Było to widać na pierwszy rzut oka. To właśnie Stacy Valerie Moor już dawno określił mianem "tej jedynej", to właśnie jej poświęcał każdą wolną chwilę i nie tylko.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Gdzie Ann? - spytała, ziewając przy tym.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- W przedziale obok nas, chyba jeszcze śpi. - oznajmił Draco uśmiechając się przy tym. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- To dobrze - Stacy odwzajemniła uśmiech. - śniło mi się, że została na tamtej polanie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem w oczach. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nawet nie wiesz, że się cieszę, że wreszcie wracamy do Hogwartu. - dziewczyna wbiła wzrok w krajobrazy za oknem pociągu.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiem Stacy, wiem. - Malfoy objął ukochaną ramieniem i również spojrzał na krajobraz w oddali. Już wiedział, że od teraz wszystko będzie dobrze, że Stacy będzie bezpieczna, że nic nie będzie jej zagrażało, a nawet jeśli? On ją obroni, jest gotów poświęcić dla niej życie, wszystko dla jej dobra. Wszystko. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
W szkole nie zmieniło się, aż tak bardzo od ich niezaplanowanego wyjazdu. W sypialniach przyjaciół nie zmieniło się właściwie nic. Łóżka znajdowały się w tym samym miejscu, nie zaścielone, pełne porozrzucanych ubrań swoich właścicieli. </div>
<div style="text-align: left;">
Po drodze do dormitorium napotkali uradowaną Minerwę.. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Już jesteście? Na Merlina, jak dobrze Was widzieć. - kobieta uśmiechnęła się promiennie. Była radosna, aż zbyt radosna jak na znaną im nauczycielkę Transmutacji oraz obecną dyrektorkę Hogwartu.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Już jesteśmy, jak widać Pani Profesor. - Neville odwzajemnił uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- My również się cieszymy, że możemy w końcu z Panią porozmawiać. - Stacy zaangażowała się w konwersacje. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No dobrze, ja muszę dokończyć wypełnianie papierów pierwszoroczniaków. Dokończymy rozmowę później. - oznajmiła. - O właśnie! Ann, Suzie, Stacy, będziecie miały nową współlokatorkę. - McGonagall dodała pośpiesznie, po czym udała się szybkim krokiem w głąb korytarza. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Ciekawe kogo Wam dadzą. - ku zaskoczeniu przyjaciół Harry odezwał się pierwszy raz dzisiejszego dnia.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Po jakże krótkiej wypowiedzi Potter'a nastała krępująca cisza.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Na pewno będzie to dziewczyna. - rzucił niezbyt inteligentnie Neville, by "przełamać lody". </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękujemy za błyskotliwą podpowiedź. - zachichotała Ann, spoglądając na chłopaka, który wziął ją w ramiona, tuląc do siebie. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Przepraszam, że rozdział jest krótki.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"> Będąc na wakacjach pisałam go 3 dni i zajął mi 4 kartki A4, nie wiem jakim cudem jest taki, no ale niech będzie. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Jeśli to czytacie to napiszcie w komentarzach czy wolicie rozdziały:</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">- rzadziej, a dłuższe,</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">- częściej, a krótsze.</span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzZDdu0z2xMrI1BZ39SCq1xEs5UEpT7esiG20RqVihr0GyTPUgQRLFusR8tLAmpYi0O_W3uStpQsY4-e47_mUNtTKp8XimsCZiSa3X0I_RlzsBscNpXHM87Q1BRVSE8ZLjn7ZJYaOoqZDe/s1600/DSC_0884+3242.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="249" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzZDdu0z2xMrI1BZ39SCq1xEs5UEpT7esiG20RqVihr0GyTPUgQRLFusR8tLAmpYi0O_W3uStpQsY4-e47_mUNtTKp8XimsCZiSa3X0I_RlzsBscNpXHM87Q1BRVSE8ZLjn7ZJYaOoqZDe/s320/DSC_0884+3242.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: x-small;"></span> </div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-80789512383527784812013-06-19T13:41:00.000-07:002013-08-04T13:24:03.478-07:00Rozdział 18Harry stawił się na polanie dopiero pod wieczór. Nic nie mówił, nie zwracał na nikogo uwagi. Po prostu wszedł do namiotu jakby nigdy nic zamykając go na suwak od wewnętrznej strony. <br />
Suzie już nie wytrzymywała. Nie wiedziała co robić. <br />
Z jednej strony wciąż kochała Harry'ego, ale jego zachowanie doprowadzało ją do obłędu. Jak mógł być tak oschły i gniewny w stosunku do niej?<br />
Dlaczego mimo wszystko ona nadal go kochała? Może dlatego, że właśnie na tym polega prawdziwa miłość. Nie ważne jak bardzo zaszkodzi nam druga osoba i tak będziemy ją kochać. <br />
Do końca świata i dłużej...<br />
<br />
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div style="text-align: left;">
Annabeth powoli zaczynała mieć już wszystkiego dość. Coraz bardziej dostrzegała fakt, że jej przyjaciele oddalają się od siebie, że ona oddala się od nich. Tak, rozmawiała z nimi, ale to już nie była ta sama rozmowa. Kilka zdań, tyle. Kiedyś mogli rozmawiać ze sobą cały dzień, całą noc. To wszystko przez Harry'ego. Tak zawsze to sobie tłumaczyła, ale wiedziała, że tak naprawdę wina leży po stronie wszystkich. Winna jest ona, Suzie, Draco, Neville. Nawet Stacy, która nigdy nikomu nie zrobiła nic złego fizycznie, ani psychicznie. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Stacy i Ann siedziały na trawie rozmawiając, w sumie o niczym, co chwilę wydobywały z siebie zduszony śmiech. Właśnie śmiały się w najlepsze, gdy dosiadł się do nich Neville.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie sądzicie, że już czas się stąd wynosić? - usiadł po turecku tuląc do siebie Ann. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Mówiąc stąd masz na myśli tą polanę? - Stacy spojrzała na chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Mam na myśli wszystko w zasięgu mojego wzroku i dalej, powinniśmy wrócić do Hogwartu. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Masz rację, powoli przestaję wytrzymywać psychicznie siedząc tu. - Ann odetchnęła ciężko. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Dodając do tego Harry'ego, którego humory zaczynają być już stałym elementem dnia. - na twarzy Stacy pojawił się ironiczny uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Mam go dość, mam dość wszystkiego co związane z nim. - Annabeth zacisnęła jedną pięść chcąc zademonstrować nienawiść do chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystkie co związane z nim... - zamyśliła się Ślizgonka. - Czyli Suzie też?</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie! - dziewczyna niemal krzyknęła. - To znaczy... chyba nie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Annabeth wiedziała, że ich przyjaźń powoli się psuje, że Suzie już nie jest taka jak kiedyś. Myślała tylko o sobie i Harrym, nie ingerowała zbytnio w sprawy Ann czy Stacy. A przyjaźń chyba polega na ingerowaniu, czyż nie? Chociaż w małym stopniu powinna zainteresować się czy u jej przyjaciółek jest wszystko w porządku.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystkiego co związane z Harrym... Suzie jest związana z Harrym, a ja z Suzie... czyli... mnie też masz dość? - Neville uśmiechnął się w specyficzny, przypisany do niego sposób spoglądając na Ann.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No może czasem... - urwała.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No wiesz. - chłopak obruszył się.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Tylko żartuję. - wywróciła oczami uśmiechając się do przyjaciółki siedzącej naprzeciwko niej.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Chłopak objął Annabeth ramieniem tuląc do siebie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Idę poszukać Draco. - Stacy wstała i ruszyła w kierunku namiotu.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div align="center" style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Wchodząc do namiotu Stacy spodziewała się zupełnie czegoś innego. Na pewno nie Pottera grzebiącego w jej rzeczach. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Co Ty tu robisz?! - prawie krzyknęła.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Oh, bądź cicho. - chłopak machnął dłonią, odsunął się od torby dziewczyny i usiadł po turecku patrząc na nią.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego, grzebiesz w moich rzeczach? - spytała zdenerwowana.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Czy jeśli powiedziałbym Ci, że to moje hobby, uwierzyłabyś? - uśmiechnął się łobuzersko.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Stacy podniosła jedną brew dając mu do zrozumienia, że to alibi by nie zadziałało.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Możesz mi powiedzieć co jest z Tobą od jakiegoś czasu nie tak? - dziewczyna wbiła wzrok w Pottera.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nic. - wzruszył ramionami.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Możesz mi normalnie odpowiedzieć? Nie będę grać w Twoje głupie gierki. - skrzywiła się.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Mam po prostu... </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Co masz?</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Tajemnicę... - chłopak błądził wzrokiem po całym namiocie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Możesz mi ją zdradzić? Obiecuję, że nikomu nie powiem. Nawet Suzie. Proszę. - Stacy próbowała przybrać jak najprzyjaźniejszy uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Jeśli więcej niż jedna osoba zna jakąś tajemnicę, to przestaje być ona tajemnicą...</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-72842638385781343392013-06-14T12:29:00.003-07:002013-08-04T13:22:19.233-07:00Rozdział 17Nikt nie wiedział co dzieje się z Harrym. Oczywiście był z nimi. Obecny ciałem, niekoniecznie duchem. Właściwie nie był w ogóle obecny duchem. Nie rozmawiał z przyjaciółmi. Odpychał od siebie każdego z osobna. Ignorował nawet Suzie, jego największą miłość. Dziewczynę, którą uważał za największego przyjaciela, sojusznika, powierniczkę sekretów.<br />
Nikt nie wiedział dlaczego Harry zamknął się na cały świat, przecież wszystkie jego zmartwienia skończyły się wraz ze śmiercią Rothsona. <br />
<br />
<br />
Suzie obudziła się w samo południe, podejrzewała, że reszta przyjaciół już dawno nie śpi. Szybko się ubrała i wyjrzała głową z namiotu. Na polanie nie było nikogo prócz... Harry'ego. <br />
Dziewczyna nie wiedziała czy ruszyć w kierunku ukochanego czy siedzieć bezczynnie i obserwować go przez małe wejście do namiotu. <br />
Wstała po cichu i spojrzała na chłopaka. Widziała jego twarz z profilu. Jego oczy nie były tak radosne jak kiedyś, jego cera poszarzała, nie uśmiechał się. <br />
Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Spojrzał w jej kierunku, kąciki jego ust lekko uniosły się ku górze, to wywołało niepewny uśmiech na jej twarzy. <br />
Suzie usiadła obok niego. Patrząc w przestrzeń wyszeptała:<br />
<br />
- To przeze mnie, prawda? <br />
<br />
- Co jest przez Ciebie? - w tonie jego głosu słychać było zdziwienie. <br />
<br />
- Wszystko. Twój uśmiech znikł przeze mnie. - położyła dłonie na kolanach. <br />
<br />
- Suzie... - chłopak złapał jej dłoń.<br />
<br />
Dziewczyna nadal patrzyła w przestrzeń, w głębi serca czuła, że to czego zawsze się bała stanie się właśnie teraz. <br />
<br />
- Suzie... proszę. Spójrz na mnie. - Potter powiedział cichym, łagodnym głosem. <br />
<br />
- Nie chcę...<br />
<br />
- Suzie, dlaczego nie chcesz na mnie popatrzeć? - zmienił ton głosu na bardziej ostry. <br />
<br />
Dziewczyna odwróciła głowę w jego kierunku. Przez chwilę nic nie mówiła, po czym wyjąkała:<br />
<br />
- Bo Cię kocham, a Ty... już dawno przestałeś darzyć tym uczuciem mnie. - po jej policzku spłynęła łza.<br />
<br />
- Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. - Harry otarł jej łzę i uśmiechnął się.<br />
<br />
- Ale pomyślałeś, to mi wystarczy.<br />
<br />
- Zapewniam Cię, że nic takiego nie zaprzątało mi głowy od kiedy Cię poznałem. <br />
<br />
- Naprawdę? - Suzie spojrzała chłopakowi prosto w oczy.<br />
<br />
- Nigdy Cię nie okłamałem. - uśmiechnął się i złapał dziewczyne za rękę. <br />
<br />
W tym momencie z namiotu wyszedł George.<br />
<br />
- Przeszkadzam? - rudowłosy chłopak wyszczerzył się w strone pary. <br />
<br />
- Tak! - wykrzyczała Suzie.<br />
<br />
- Nie. - powiedział spokojnie Harry w tym samym momencie co dziewczyna.<br />
<br />
Ta tylko prychnęła pod nosem i odwróciła głowę w drugą stronę.<br />
<br />
- Coś się stało? - Potter wbił wzrok w Georga.<br />
<br />
- W sumie chciałem spytać czy nie możemy już wrócić do Hogwartu?<br />
<br />
- Po co? - chłopak podparł brodę rękoma.<br />
<br />
- To... pomysł Annabeth, ja tylko przekazuję go Tobie. - George włożył ręce do kieszeni.<br />
<br />
- Skoro to jej pomysł to nie może sama przyjść i mi go przekazać?<br />
<br />
- Ostatnio jesteś dla niej... - rudowłosy chłopak wbił wzrok w ziemie.<br />
<br />
- Tak? - na czole Harry'ego ukazała się niewielka żyła.<br />
<br />
- Szczerze?<br />
<br />
- Szczerze.<br />
<br />
- Chamski. - George przełknął głośno ślinę.<br />
<br />
- Ja? Chamski? - chłopak wstał z pnia, zupełnie zapomniał o obecności Suzie.<br />
<br />
- Tak, Ty. Jesteś inny, niż kiedyś...<br />
<br />
- Każdy się zmienia. - Potter wywrócił oczami.<br />
<br />
- Nie rozumiesz... Ann i Stacy powoli zaczynają się Ciebie... bać. - Weasley uniknął spojrzenia chłopaka spoglądając w bok.<br />
<br />
- Przesadzasz. - chłopak machnął wymijająco ręką.<br />
<br />
- Mówię prawdę. Robisz się... agresywny. Krzyczysz na nie, krzyczysz na wszystkich.<br />
<br />
- P-R-Z-E-S-A-D-Z-A-S-Z. - Potter powtórzył akcentując każdą literę, zacisnął przy tym obie pięści.<br />
<br />
- Jak chcesz. - George obrócił się chcąc ruszyć z powrotem do namiotu.<br />
<br />
- PATRZ NA MNIE JAK DO CIEBIE MÓWIĘ WEASLEY! - Harry złapał chłopaka za ramię usiłując obrócić go w swoją stronę.<br />
<br />
- Puść... Potter... - George wycedził przez zęby jego nazwisko. Był o conajmniej głowę wyższy od chłopaka, przez co miał nad nim przewagę.<br />
<br />
Suzie cały czas siedziała na pniu. Patrzyła na Harrego, patrzyła na nienawiść w jego oczach. Nie mogła uwierzyć w to co widzi, nie mogła się ruszyć, nie mogła oddychać...<br />
<br />
Chłopak puścił koszulkę Georga. Odwrócił się na pięcię i ruszył przed siebie.<br />
<br />
- Harry... gdzie... idziesz? - Suzie ledwo co mówiła.<br />
<br />
- To nie Twoja sprawa. - powiedział gniewnie.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Cześć, wiem, że rozdział dość krótki, ale naprawdę ostatnimi czasy brak mi weny. No cóż, narazie zadowolcie się tym, a potem... się zobaczy :) </span><br />
<br />
<br />Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-48207596949498133962013-04-22T14:12:00.001-07:002013-08-04T13:21:47.863-07:00Rozdział 16- George! Co Ty tu robisz? - od " progu " przywitał ich krzyk przyjaciół. <br />
<br />
- Właściwie to nic. - na twarzy chłopaka widniał łobuzerski uśmiech.<br />
<br />
- Nic?! Podobno Cię porwali. - Harry skrzywił się.<br />
<br />
- Nooo porwali. - oznajmił.<br />
<br />
- I mówisz to jak gdyby nigdy nic? - Suzie złapała się pod boki. <br />
<br />
- A jak mam to mówić? - chłopak wzruszył ramionami.<br />
<br />
- Może powiedz dlaczego tu jesteś? - Draco spojrzał na Georga tak, jakby to było oczywiste.<br />
<br />
Neville stał z boku i przyglądał się Ann. Stała z tyłu z wzrokiem wbitym w ziemię. <br />
Chłopak podszedł do niej i objął ją ramieniem.<br />
<br />
- C-co jest? - spytał niepewnie.<br />
<br />
- N-nic...zaczekaj.- Annabeth spojrzała na grupkę przyjaciół.<br />
<br />
- To...jak tu się znalazłeś? - Stacy wbiła wzrok w rudego chłopaka.<br />
<br />
- Ja...bo...no... - George co chwilę przerywał.<br />
<br />
- Co? - Draco spoglądał na niego podejrzliwie wzrok. Nigdy nie lubił bliźniaków Weasley. Georga szczególnie.<br />
<br />
- Ja...<br />
<br />
- ON GO ZABIŁ! - Ann wyrwała się naprzód, jednak po chwili znowu zrobiła krok w tył. - Przepraszam...- spojrzała na Georga i spuściła wzrok.<br />
<br />
- Ty...to prawda? - Suzie spojrzała na chłopaka.<br />
<br />
Weasley tylko kiwnął głową. Nie patrzył na żadne z przyjaciół. Stał ze wzrokiem wbitym w ziemię, z głową spuszczoną w dół wyglądał jak dziecko, które zrobiło coś złego i teraz czekało na przysługującą mu karę.<br />
<br />
Harry usiadł na trawie, opierając się luźno o pień drzewa. Splótł dłonie i spojrzał na Georga.<br />
<br />
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytał chłodno. W środku czuł jednak ulgę, wiedział, że dzięki temu co zrobił jego przyjaciel, większość problemów zniknie.<br />
<br />
- Nie mogłem tak dłużej. Ty nic nie wiesz Harry. Nie wiesz jaki on jest!<br />
<br />
- Był... - wtrąciła cicho Stacy.<br />
<br />
- Był. - poprawił się George.<br />
<br />
- Wiem tyle ile powinienem. - rzucił oschle Potter.<br />
<br />
- Wiesz za mało. O wiele za mało.<br />
<br />
Draco, Suzie, Neville i reszta przyjaciół stali z boku i przysłuchiwali się. Chcieli, żeby chłopcy rozwiązali to między sobą, bo tak właśnie powinni.<br />
<br />
- Tak, zdecydowanie Ty wiesz o wiele więcej. - bliznowaty prychnął.<br />
<br />
- Jak mniemam tak właśnie jest. - rudy chłopak uśmiechnął się kpiąco.<br />
<br />
Ann zaśmiała się cicho, jednak chwilę potem przestała czując na sobie karcący wzrok Harry'ego i Suzie.<br />
<br />
- Więc...nadal będziecie się kłócić jak małe dzieci? - Draco przechylił głowę w lewo patrząc na przyjaciół.<br />
<br />
- Nie. - George spuścił głowę, jednak natychmiast ją podniósł. - Ale i tak to on zaczął.<br />
<br />
- Boże. - westchnął Neville.<br />
<br />
- Jak dzieci. - Ann ukryła twarz w ramieniu swojego chłopaka.<br />
<br />
Stacy zaśmiała się cicho.<br />
<br />
- Dojdziecie wkońcu do porozumienia? - Draco patrzył na dwójkę chłopaków z lekką odrazą. Zachowywali się naprawdę niedojrzale.<br />
<br />
- Dobrze, ale sprawę morderstwa trzeba wyjaśnić. - Potter stał nieruchomo z wzrokiem wbitym w Weasleya.<br />
<br />
- Robił to w obronie własnej. - Ann wtrąciła się. - Właściwie w obronie nas wszystkich.<br />
<br />
- Nie pytałem Ciebie o zdanie. - parsknął Harry.<br />
<br />
Annabeth cofnęła się o krok ze wzrokiem wbitym w ziemię.<br />
<br />
- Nie poznaję Cię Harry. - Neville objął ramieniem dziewczynę.<br />
<br />
- A może ja poprostu chcę, żebyś Ty i reszta mnie nie poznawali? - chłopak obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku lasu z którego nie dawno wyszła Ann wraz z Georgem.<br />
<br />
Suzie popędziła za swoim chłopakiem.<br />
<br />
- Harry! Zaczekaj!<br />
<br />
- Oh zostaw mnie. - Potter przyśpieszył nie zważając na błagalne krzyki dziewczyny.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Oh. Daria napisała rozdział, Daria nie usuwa bloga. Tyle wygrać :/Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-74914382224744110312013-03-10T06:41:00.000-07:002013-08-04T13:21:37.893-07:00Rozdział 15Pierwszy listopada. Na pozór zwykły dzień, ale to może właśnie tego dnia miały zniknąć wszystkie dotychczasowe problemy. Może to właśnie dzisiaj przyjaciele staną się wkońcu bezpieczni.<br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
Ann wstała bardzo wcześnie. Przetarła pięśćmi zmęczone oczy, narzuciła na siebie granatową bluzę i wyszła z namiotu. Chociaż raz miała szansę przez chwilę pobyć sama. Przemyśleć wszystko co od dłuższego czasu leżało jej na sercu. Jeszcze zaspana ruszyła w kierunku niewielkiego jeziora. Usiadła na brzegu. Na dworze było zimno, wodę pokrywał szron. <br />
Dziewczyna podparła brodę dłońmi. Spojrzała w dal. Jeszcze nigdy nie pragnęła tak jak teraz, żeby było jak dawniej. Wtedy, gdy była tylko ona, Neville i przyjaciele, bez Rothsona.<br />
Gdy nie liczyło się to co było i będzie, tylko to co jest teraz. <br />
Dlaczego jedna osoba zepsuła im wszystko? Zabrała całe szczęście, wszystkie dobre wspomnienia.<br />
Teraz równie dobrze mogła porównać Rothsona do dementora. Był identyczną kreaturą, której zależało wyłącznie na smutku i bólu ludzi. <br />
Annabeth wbiła wzrok w las znajdujący się w oddali. Wydawało jej się, że dostrzegła jakiś ruch. Niepewnie wstała i cofnęła się kilka kroków w tył. Ukryta za sporej wielkości pniem wytężyła wzrok. <br />
<br />
- C-czy to? - spytała samej siebie pod nosem, po czym pokręciła przecząco głową. <br />
<br />
Dziewczyna schowała się jeszcze bardziej. Teraz z większej odległości była praktycznie niewidoczna. Wychyliła się lekko. Od strony lasu kuśtykała ku niej wysoka postać. <br />
Czarny płaszcz, rude włosy...<br />
Rude włosy? Ann natychmiast wstała i zaczęła biec w kierunku chłopaka.<br />
<br />
- George?! George to Ty?! <br />
<br />
- Cześć. - chłopak uśmiechnął się, jakby nigdy nic. <br />
<br />
- Co Ty tu robisz?! Jesteś ranny! - dziewczyna cała się trzęsła.<br />
<br />
- Ja...w sumie...chodzę sobie... - posłał Ann łobuzerski uśmiech.<br />
<br />
- Czy Ty chociaż raz możesz być poważny? <br />
<br />
- Spróbuję. <br />
<br />
- T-to, może powiesz mi dlaczego tu jesteś? Na dodatek ranny... - jej głos ciągle się łamał, dotknęła poranionego policzka Georga.<br />
<br />
- Wiesz...Rothson nie...<br />
<br />
Dziewczyna nie przerwała, czekała aż sam dokończy.<br />
<br />
- Nie...żyje... <br />
<br />
- Ale...ale jak to?! - do jej oczu zaczęły napływać łzy, łzy szczęścia. <br />
<br />
- Ja...ja...nie mogłem wytrzymać...ja... - chłopak zaczął się jąkać, wbił wzrok w ziemię.<br />
<br />
Ann spojrzała na Georga i nagle wszystko zrozumiała. <br />
Zakrwawiona koszulka, poraniona twarz...<br />
<br />
- Czy Ty g-go...? - spojrzała w oczy przyjaciela, a ten tylko kiwnął głową. - To...nie jest...Twoja wina...<br />
<br />
- Annabeth...zabiłem człowieka...<br />
<br />
- Wiem, ale...- urwała, nie wiedziała co powiedzieć, jak dokończyć.<br />
<br />
- To najgorsza z najgorszych zbrodni Ann...<br />
<br />
- Ale...zrobiłeś to z konieczności, to co zrobiłeś, było słuszne... <br />
<br />
George nic nie powiedział. Poprostu przytulił przyjaciółkę. <br />
Nie chciał kontynuować. Jego zdaniem żadna śmierć i żadne morderstwo nie jest słuszne, nawet to w obronie własnej. Tego nauczyli go rodzice i tego będzie się trzymał. <br />
<br />
<br />
<br />
<a href="http://draw-life.blogspot.com/2013/03/ludzie-ogarnijcie-sie.html">Post o Juju na blogu Moim i Julki :) </a><br />
<br />
<br />
<br />
<br />Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-10238398978939427882013-02-16T15:19:00.001-08:002013-08-04T13:21:25.244-07:00Rozdział 14Następnego dnia padał siarczysty deszcz. Na dworze było zimno. Ciemne chmury zakryły niebo. <br />
Neville siedział na złamanym pniu. To dzisiaj chciał powiedzieć wszystko Suzie. <br />
Bał się jak zareaguje. To przez niego tak późno trafiła do Hogwartu. Obawiał się, że jeśli jej tego nie powie, to Ann będzie na niego zła. Nie chciał tego. Nie lubił, gdy się kłócili. <br />
Ann była właściwie pierwszą osobą, która go doceniła. Po tylu latach uważany był przez wszystkich za osobę, której nic nigdy się nie udało. Chłopak strasznie zagłębił się w wspomnieniach związanych z Annabeth, gdy ujrzał w oddali sylwetkę swojej siostry. <br />
Rozejrzał się dookoła. Nie widział nikogo z przyjaciół. To okazja, która może się nie powtórzyć. <br />
Wstał i ruszył w kierunku Suzie. Dziewczyna widząc brata uśmiechnęła się promiennie. <br />
<br />
- Cześć ! - rzuciła radośnie.<br />
<br />
- H-hej... - chłopak uśmiechnął się nieprzekonująco.<br />
<br />
- Coś się stało? <br />
<br />
- Musimy pogadać. Bo ...- urwał i wbił wzrok w podłogę.<br />
<br />
- O czym? Pokłóciłeś się z Ann? Spokojnie, ja z nią pogadam. - Suzie przerwała chłopakowi, odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku namiotu.<br />
<br />
- Nie! Zaczekaj. - Neville złapał ją za nadgarstek. <br />
<br />
- Co się stało? Nie rozumiem. - skrzywiła się.<br />
<br />
- Nie chodzi o Ann. - wbił wzrok w ziemię.<br />
<br />
- Więc o co?<br />
<br />
- Chodź ... porozmawiamy. - uśmiechnął się, dając jej do zrozumienia by mu zaufała i poszła razem z nim. <br />
<br />
- No dobrze. - Suzan skinęła głową. <br />
<br />
Neville trzymał siostrę za rękę, ruszył z nią w kierunku polany. <br />
<br />
- Usiądź. - wskazał ławkę, która znajdowała się pod wielkim dębem. <br />
<br />
- Powiesz mi po co tu jesteśmy? <br />
<br />
- Bo ja ... no ... - chłopak nie mógł dobrać odpowiednich słów. <br />
<br />
Suzie patrzyła na niego czekając, aż powie o co mu dokładnie chodzi.<br />
<br />
- To moja wina ... - Neville wbił wzrok w ziemię.<br />
<br />
- Ale ... co jest Twoją winą? - złapała brata za rękę. <br />
<br />
- To przeze mnie ... - spojrzał przed siebie.<br />
<br />
- Powiesz mi co się dzieje? - Suzie również zapatrzyła się w dal. <br />
<br />
- Bo ... no ... - chłopak co chwilę przerywał, naprawdę nie potrafił dobrać słów. Bał się reakcji swojej siostry.<br />
<br />
- Nevillu Longbottomie, albo powiesz mi o co chodzi, albo wracam do namiotu. - powiedziała stanowczo. <br />
<br />
- No dobrze. To moja wina. To przeze mnie dopiero rok temu trafiłaś do Hogwartu. To ja podpaliłem tą świetlicę, byłem zazdrosny. Przepraszam. Wiem, że mi nie wybaczysz, że jestem straszny. Przepraszam. Poprostu chciałem, by babcia doceniła też mnie. Ja wiem, że zniszczyłem Ci życię, ja...- urwał, ponieważ Suzie zaczęła mówić.<br />
<br />
- Wiem Neville. Wiedziałam od początku. - oznajmiła.<br />
<br />
- Dlaczego jesteś spokojna? Powinnaś być wściekła. - spojrzał na siostrę.<br />
<br />
- Może i powinnam, ale ja to rozumiem. - uśmiechnęła się. - Miałeś prawo być zazdrosny. <br />
<br />
- Ja ... ale ... skąd wiedziałaś? <br />
<br />
- Widziałam Cię przez okno. Nie jestem głupia. - Suzan skrzywiła się. <br />
<br />
- Nigdy tego nie powiedziałem, ani tak nie sądze. - uśmiechnął się. - Naprawdę przepraszam. <br />
<br />
- Nie szkodzi. - uśmiechnęła się. - Ważne, że wkońcu tu jestem. To znaczy byłam ... bo teraz ... no sam wiesz. <br />
<br />
- Mhm. Jeszcze raz przepraszam. - odwzajemnił uśmiech.<br />
<br />
- Nie szkodzi. Ale już nie podpalaj budynków, okej? <br />
<br />
- Jasne. - chłopak stłumił śmiech. - Wracamy? <br />
<br />
- Dobra. Nie wiem jak Ty, ale ja idę spać. - Suzie uśmiechnęła się.<br />
<br />
- Ale chyba nie tutaj? - Neville objął siostrę ramieniem i razem wrócili do miejsca, gdzie rozbili namiot.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Wiem, że krótki. Przepraszam :c <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6Bn7Ba4sQvi6GAxkl1Oxzu-em5nCvj0qAyRGASh7nGyV9AL-6q-D3JrgjcHp-cngXbsOuk6zuif6KOffxG8f9eP2B293RlUV0uhgJMtYAeunPAe6ERQ_zO0vPN6GL71kXiva0Jr_UlxcJ/s1600/P160213_15.36_%5B01%5D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="315" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6Bn7Ba4sQvi6GAxkl1Oxzu-em5nCvj0qAyRGASh7nGyV9AL-6q-D3JrgjcHp-cngXbsOuk6zuif6KOffxG8f9eP2B293RlUV0uhgJMtYAeunPAe6ERQ_zO0vPN6GL71kXiva0Jr_UlxcJ/s400/P160213_15.36_%5B01%5D.jpg" width="400" /></a></div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-89264700973537724532013-02-09T14:17:00.001-08:002013-08-04T13:20:23.557-07:00Rozdział 13Tygodnie mijały. Wszyscy coraz bardziej zagłębiali się w poszukiwanie informacji o Rothsonie. Co chwilę wyruszali gdzieś, by dowiedzieć się o nim coraz to nowszych rzeczy. <br />
Nadal nie wiedzieli jednak co dzieje się z Georgem. Próbowali pytać u różnych źródeł. U byłej żony Rothsona, u jego matki, u znajomych. <br />
Harry nie chciał ponownie wracać do Hogwartu. Nie mówił przyjaciołom dlaczego. Poprostu nie chciał. Po pierwsze uważał, że nic to nie pomoże, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zaszkodzi. Po drugie bał się. Bał się tego, że jego przyjaciele będą go obwiniać. Nie Ci przyjaciele, którzy są przy nim teraz. Jego dawni przyjaciele, Ron i Hermiona. Nie chciał patrzeć na Rona, którego oczy przepełnione pewnie byłyby bólem i żalem. Wkońcu to przez Harrego kolejny Weasley ... wpadł w tarapaty. Kolejny jego przyjaciel przez niego właśnie jest zagrożony. On nie może na to pozwolić. On ... musi walczyć. <br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
***</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div style="text-align: left;">
Jesień powoli dążyła ku kresu. Na drzewach nie było już liści. Wiatr wiał coraz mocniej, coraz chłodniej. Namiot nie dawał już takiego ciepła jak wczesną jesienią. </div>
<div style="text-align: left;">
Stacy siedziała pod spróchniałym drzewem i poraz czwarty czytała książkę od historii magii, którą wzięła ze sobą, gdy opuszczali Hogwart. Książka nie była zbyt wielka. Była jednak stara, dość znoszona, obita krwisto-czerwoną tkaniną. </div>
<div style="text-align: left;">
Draco usiadł obok dziewczyny i otulił ją ramieniem. Ta uśmiechnęła się i wtuliła w chłopaka. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystko w porządku ? - spytał troskliwie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak ... trapi mnie tylko jedna rzecz. - spojrzała przed siebie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Rzecz na tyle poufna, że nie możesz mi jej wyjawić ? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Raczej nie. - uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Więc mów. - odwzajemnił uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Na dworze jest coraz zimniej. Ten namiot ... nie da nam tyle ciepła, co prawdziwy dom. - Stacy spojrzała chłopakowi w oczy.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- To pewne, że musimy się gdzieś przenieść, jednak gdziekolwiek pójdziemy Rothson nas namierzy, a jeśli nas namierzy ... - urwał.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- ... nie będzie dobrze. - Stacy dokończyła i złapała Dracona za rękę. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Chłopak pokręcił głową.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie będzie. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale ... musimy coś zrobić. Jeśli nie zrobimy nic to możemy tu zamarznąć. - skrzywiła się. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Rozumiem Stacy. Wiem, że musimy coś zrobić. Najrozsądniej będzie porozmawiać o tym z resztą, nie sądzisz ? - uśmiechnął się.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Sądze. - potwierdziła. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- To dobrze. To ... teraz czy później ? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Później. - uśmiechnęła się i pocałowała delikatnie Malfoya. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Ann siedziała z Neville po drugiej stronie polany. Siedzieli w ciszy. Bo i nawet w głuchej ciszy było im ze sobą dobrze. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Neville ... wiesz, że musisz iść do Suzie? Musisz jej powiedzieć. - powiedziała stanowczo.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- O czym ? - spytał, chociaz wiedział o co chodzi.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie udawaj. Nie potrafisz kłamać. - skrzywiła się. </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No dobrze ... pójdę, ale ... - urwał.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale ? </div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- No poprostu jeszcze nie teraz. - uśmiechnął się niepewnie.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale obiecaj, że jak najszybciej. - Ann spojrzała w oczy chłopaka.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Jutro, dobrze ? - uniósł ku górze jedną brew.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Dobra, ale obiecaj. - uśmiechnęła się łobuzersko.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
- Obiecuję. - przytulił ją.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Ja wiem, że krótki. Przepraszam, że tak długo nie pisałam.</div>
<div style="text-align: left;">
Byłam chora, nie miałam natchnienia. </div>
<div style="text-align: left;">
Teraz ferie, więc trochę się poprawię.</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwEkUf_4exoEUzLEA22x43Y68N_mpvtl6IAhcm-QDRdNZq43TO0eIsZkvLdstEAs75NFDXOQDoEmTQBHKbWYalTxCEetFi65eE4pIrNT4H7vJlCHSrqJQ9kT2Kz1KHVMCI4rUnAIVzn564/s1600/webcam-toy-foto691.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwEkUf_4exoEUzLEA22x43Y68N_mpvtl6IAhcm-QDRdNZq43TO0eIsZkvLdstEAs75NFDXOQDoEmTQBHKbWYalTxCEetFi65eE4pIrNT4H7vJlCHSrqJQ9kT2Kz1KHVMCI4rUnAIVzn564/s400/webcam-toy-foto691.jpg" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6ZT4pnR8pPLia74BJ-XYr3RRI9YRzKteNqvdAz6DwcBCB2fLGuvB9tjb9ziUDSwa3ldJg7130FzRn3AUE3VGRiZF5YaeUBysCjgO_yuycWig-zCr-YiTr0naASKrNzKWTtMzq9GRbrBi8/s1600/P060213_18.42_%5B01%5D.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6ZT4pnR8pPLia74BJ-XYr3RRI9YRzKteNqvdAz6DwcBCB2fLGuvB9tjb9ziUDSwa3ldJg7130FzRn3AUE3VGRiZF5YaeUBysCjgO_yuycWig-zCr-YiTr0naASKrNzKWTtMzq9GRbrBi8/s400/P060213_18.42_%5B01%5D.jpg" width="300" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_kFNM9_6X-67CXqG4eZc5fVX7T87xP9cYt5OO5mk4hsWjhJeRRunCskB7Q5CBLuYooJpyIogQ3eYCd-cwkCkrWztAEnBKyr2xsX832ywj2sa6Zjxk6m7aGkMN-sk8utCr1hz6zmNFHeST/s1600/20130206144728.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="297" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_kFNM9_6X-67CXqG4eZc5fVX7T87xP9cYt5OO5mk4hsWjhJeRRunCskB7Q5CBLuYooJpyIogQ3eYCd-cwkCkrWztAEnBKyr2xsX832ywj2sa6Zjxk6m7aGkMN-sk8utCr1hz6zmNFHeST/s320/20130206144728.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
</div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-77087513197224051702013-01-24T07:05:00.001-08:002014-01-04T12:29:45.147-08:00Rozdział 12- Gdzie jesteśmy? - Suzie siedziała na marmurowej posadzce.<br />
<br />
- Nie wiem, ale kojarzę to miejsce. - chłopak podał dłoń dziewczynie i pomógł jej wstać.<br />
<br />
- Co znaczy, że kojarzysz? <br />
<br />
- Chyba kiedyś już tu byłem. - Harry rozejrzał się. Znajdowali się w bogato zdobionym salonie. Wszystko było jakby nie z tej epoki. Ciemno zielone ściany, meble z brązu, fotele obite skórą. <br />
<br />
- Czyli musisz wiedzieć, gdzie jesteśmy. - oznajmiła.<br />
<br />
- Naprawdę nie wiem. Chodź ... rozejrzymy się. - złapał Suzie za rękę i ruszył razem z nią w kierunku wysokich schodów pomalowanych na złoto. <br />
<br />
Nie było ściany na której nie znajdowałaby się obrazy. W większości były to portrety ukazujące kobiety i mężczyzn o jasnych, blond włosach. <br />
<br />
- Czy te portrety nie przypominają Ci Mal... - dziewczyna nie dokończyła.<br />
<br />
- Tak Suzie! To dwór Malfoyów. Teraz pamiętam. Byłem tu wtedy z Ronem i Hermioną. <br />
<br />
- Ale czemu teleportowaliśmy się właśnie tu? <br />
<br />
- Tego nie wiem. Chodź na górę. - Harry puścił rękę Suzie i pobiegł po kilku stopniach w górę. <br />
<br />
- Dobrze, idę . - dziewczyna szybko pobiegła za chłopakiem, nie chcąc stracić go z oczu. <br />
<br />
<br />
Chłopak szedł powoli, rozglądając się na wszystkie strony.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Widać było, że dom jest opuszczony. Wkońcu matka Dracona już tu nie mieszka, a ojciec już dawno siedzi w Azkabanie. Harry zastanawiał się tylko dlaczego jego przyjaciel nie przyjeżdża tu na wakacje. Dlaczego wynajmuje przez ten czas mieszkanie w Hogsmead. Może dlatego, że wiążę się z tym domem mnóstwo przykrych dla niego histori. Wydarzeń do, których chłopak pewnie nie chce wracać. <br />
<br />
- Wracamy? - Suzie spojrzała na Harrego. <br />
<br />
- Tak, ale... - chłopak urwał.<br />
<br />
- Ale? <br />
<br />
- Nie mam pewności, czy przeniesiemy się tam gdzie chcemy. - skrzywił się. - Zauważyłaś, że ta umiejętność ostatnio u mnie szwankuje. <br />
<br />
- Może ja spróbuję? - dziewczyna uśmiechnęła się. <br />
<br />
- Dobrze. Wierzę w ciebie. - Harry złapał Suzie za rękę. Wszystko wokół zawirowało. <br />
<br />
Para stała na polanie. Tej samej na której znaleźli się po ucieczce od Rothsona.<br />
<br />
- Harry! Suzie! - Ann dojrzała rozkojarzonych przyjaciół. Od razu pobiegła ich przywitać. Przytuliła każdego z osobna. W ślad za nią poszła Stacy. Draco i Neville tylko radośnie pomachali im rękami. <br />
<br />
- To teraz opowiadajcie czego się dowiedzieliście. - Annabeth uśmiechnęła się. <br />
<br />
- Właściwie niczego. Przerwał nam Rothson, a właściwie jego "ochroniarze". - Harry skrzywił się.<br />
<br />
- Czyli nikomu nic się przez nas nie stało ? - Neville spojrzał na siostrę. <br />
<br />
- Bo, właściwie... - Suzie zaczęła się jąkać. <br />
<br />
- Spokojnie. - Stacy uśmiechnęła się do przyjaciółki. <br />
<br />
- Ona chciała powiedzieć, że George z-zaginął. - Harry oznajmił po czym wbił wzrok w ziemię. Czuł się jak morderca. Jakby zabił tymi słowami czyjąś nadzieję. <br />
<br />
Ann poczuła ogromne ukłucie w sercu. <br />
<br />
- Co?! Dlaczego właśnie George? Dlaczego nie... - urwała po czym dodała. - dlaczego nie kto inny? <br />
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-10412096745482588772012-12-31T06:41:00.000-08:002014-01-04T12:25:30.094-08:00Rozdział 11Przyjaciele prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Każdy rozmyślał o zupełnie innych rzeczach. Miały one jednak jeden wspólny punkt zaczepienia. Mianowicie wyprawę Harry'ego i Suzie, oraz rzeczy z nią związane. Draco zastanawiał się nad postępowaniem swojego wujka.<br />
Czy robi to z własnej woli, może jest pod działaniem Imperiusa?<br />
A może Rothson postawił mu taki warunek jak Voldemort kiedyś jemu samemu?<br />
Zagroził, że jeśli nie spełni jego rozkazów będzie musiał zabić jego i jego całą rodzinę? Nagle chłopak przypomniał sobie o Kate, jego małej kuzynce, córce wujka Bille'a. Była w wieku brata Stacy. Miała tylko 8 lat. Dlaczego miałaby zginąć? <br />
Jest mała, nikomu jeszce nie zawiniła. Draco już nie był tak zły na wuja. Rozumiał go. <br />
W pewnym sensie byli do siebie bardzo podobni. <br />
Chcieli bronić bliskich nawet kosztem własnego życia. Chłopak spojrzał na Stacy. Kochał ją. Potrafiłby skoczyć za nią w ogień. <br />
To ona pokazała mu co to dobro. To dzięki niej, nie jest taki na jakiego chciał wychować go ojciec. <br />
W głębi duszy dziękował Bogu, że to właśnie Stacy stanęła na jego drodze.<br />
Nie żadna Pansy Parkinson, która pewnie jeszcze bardziej roznieciłaby w nim niechęć do życia i nienawiść do świata. To Stacy Moor jest tą, której zawdzięcza, aż tyle. Jest tą, której zawdzięcza najwięcej. <br />
<br />
Neville siedział pod spróchniałym dębem. W jego głowie kłębiło się milion myśli. Myślał o Suzie. Bał się, że może jej się coś stać. Widział, że pod okiem Harry'ego jest bezpieczna. <br />
Wiedział, że Harry prędzej sam by się naraził, niż pozwolił by coś stało się zarówno siostrze jego przyjaciela, jak i jego własnej ukochanej. <br />
Do Neville'a powoli zaczęło docierać, że Suize już nie jest jego małą siostrzyczką. Jest dorosła. <br />
Może dorosła to złe określenie. Jest dojrzała. Tak, to brzmi lepiej. Podejmuje dojrzałe decyzje. Nie zachowuje się tak jak kiedyś. Najpierw pomyśli, później zrobi. <br />
Chłopak przypomnił sobie, gdy w wieku 8 lat u Suzie przejawiły się pierwsze zdolności magiczne. Babcia oznajmiła jej kim jest. Zrobiła to dopiero wtedy, ponieważ uważała, że dzieciństwo bez magii lepiej na nią wpłynie. <br />
Gdy dziewczyna zauważała, że Neville używa czarów podejrzewała, że nie są zwyczajną rodziną. Siostra po obwieszczeniu przez Augustę kim jest uradowana pobiegła do szkoły.<br />
Babcia ostrzegała ją, by nie używała tam magii. Dziewczyna jednak już pierwszego dnia sprawiła, że w płomieniach stanęła cała świetlica. Niestety właśnie tamto wydarzenie sprawiło, że Suzie dopiero rok temu znalazła się w Hogwarcie. Dumbledore nie stawiał żadnych przeszkód, wręcz przeciwnie. <br />
Chciał, by dziewczynę od razu po ukończeniu 11 roku życia zakwaterowano w Hogwarcie. Ministerstwo uważało jednak, że Suzie będzie zagrażała dzieciom w szkole magii, że jest jeszcze niedoświadczona. Tak, więc dziewczyna przez cztery lata musiała męczyć się w mugolskiej szkole. Szkole, gdzie nikt jej nie szanował, gdzie nie miała żadnych przyjaciół. <br />
Chłopak posmutniał na twarzy, co przyuważyła Ann. <br />
<br />
- Spokojnie, Suzie na pewno nic się nie stanie. Przy Harrym jest bezpieczna. - uśmiechnęła się i usiadła obok chłopaka. <br />
<br />
- Nie o to chodzi. - wbił wzrok w ziemię.<br />
<br />
- Nie? - Ann spojrzała na niego zdziwionym głosem. <br />
<br />
- To znaczy, nie tylko o to. - poprawił się. <br />
<br />
- Więc o co? - spojrzała Neville'owi w oczy. <br />
<br />
Chłopak szybko wszystko opowiedział Annabetj całą historię. <br />
<br />
- To dla tego tak późno się tu znalazła? <br />
<br />
- Mhm. - potrząsnął głową. <br />
<br />
- Nie martw się, to nie Twoja wina. - uśmiechnęła się ciepło.<br />
<br />
- Właśnie, że moja... - urwał.<br />
<br />
- No, ale przecież to Suzie podpaliła świetlicę. <br />
<br />
- Właśnie nie... - chłopak patrzył w przestrzeń. Za żadne skarby nie chciał spojrzeć w oczy Ann. Dziewczyna odrazu by go rozgryzła. <br />
<br />
- Jak to nie? <br />
<br />
- To ja przechodziłem obok jej szkoły. Ona zawsze była tą lepszą. To ja podpaliłem tę świetlicę ... nie ona. - powiedział szybko. <br />
<br />
- Nie wierzę. Ty? Ty nie byłbyś do tego zdolny. - Ann również wbiła wzrok w ziemię. <br />
<br />
- Widzisz? Nikt nie uważa, że mógłbym zrobić coś czego nie powiniem. Zawsze musiałem być grzecznym poukładanym chłopcem. Zawsze musiałem grać według zasad. - rzucił smutno. <br />
<br />
- Nie o to chodzi. Po prostu... - spojrzała na Neville'a. Właśnie o to jej chodziło. Nigdy nie sądziła, że chłopak mógłby zrobić coś nieodpowiedniego, że mógłby złamać jakieś zasady. <br />
<br />
- Po prostu? - podniósł głowę i zerknął w kierunku Ann. <br />
<br />
- Po prostu nie podejrzewałabym Cię to. - powiedziała. <br />
<br />
- Wiem. Boję się, jak powiedzieć o tym Suzie. <br />
<br />
- Ona nie wie? - Annabeth zdziwiła się. <br />
<br />
- No nie... - spojrzał na dziewczynę.<br />
<br />
- Przepraszam, to było oczywiste. Ale wiesz, że musisz jej powiedzieć ? - zapytała. <br />
<br />
- Tak, powiem jak tylko tu wróci. - spróbował się uśmiechnąć. <br />
<br />
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się i przytuliła Neville'a. Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-27549927357750536412012-12-30T05:57:00.002-08:002014-01-04T10:34:04.395-08:00Rozdział 10Harry i Suzie przeszli tajemnym przejściem do pokoju wspólnego Gryfonów. Nie wiedzieli dlaczego, ale czekała tam na nich Luna. Nie wiedzieli skąd wie o ich przybyciu. <br />
<br />
- Witajcie. Dlaczego was tak długo nie było? Wszyscy martwią się, że to sprawa Sami - Wiecie - Kogo. <br />
<br />
- Nie, to nie jego sprawa. On zginął i już nigdy więcej się nie odrodzi. - Suzie spojrzała na dziewczynę stanowczo. Nie lubiła jej. Może przez to, że Luna bujała w obłokach, a ona sama twardo stąpała po ziemi. <br />
<br />
- Czy McGonagall coś mówiła? - spytał Harry. <br />
<br />
- Mówiła tylko, że jeśli szybko się nie znajdziecie to napisze to do Ministerstwa. - oznajmiła dziewczyna. <br />
<br />
- Nie, nie może. Rothson nas szuka. On chyba chce nas wykluczyć. - Harry skrzywił się. <br />
<br />
- Ale zabić? Przecież on nie może. - Luna niedowierzała. <br />
<br />
- Może. - Suzie wtrąciła się. - Przynajmniej tak mi się wydaje.<br />
<br />
- Ale, to przecież niezgodne z prawem. - Luna z spojrzała na Harry'ego. <br />
<br />
- On jest ponad prawem. - odpowiedział. <br />
<br />
- Idziemy do McGonagall ? - Suzie spytała. <br />
<br />
- Chodźmy. - Harry złapał za rękę dziewczynę.<br />
<br />
- Muszę wam coś powiedzieć... - Luna urwała. <br />
<br />
- Tak? - Harry spojrzał na przyjaciółkę. <br />
<br />
- Wy to już pewnie wiecie. O George'u nikt dawno nie słyszał Rothson i... - dziewczyna jąkała się. <br />
<br />
- Rothson porwał George'a?! - Suzie niemal krzyknęła.<br />
<br />
- Takie są przypuszczenia. - oznajmiła Luna spokojnym tonem.<br />
<br />
- I mówisz to dopiero teraz i to jeszcze tak spokojnie?! - wykrzycząła zdenerwowana.<br />
<br />
- Nie krzycz na nią Suzie, bała się. - Harry uspokoił wściekłą dziewczynę. - Chodźmy już. - złapał Suzie za rękę. - Do zobaczenia Luna. - uśmiechnął się ciepło. <br />
<br />
- Do zobaczenia Harry. - dziewczyna odzwajemniła uśmiech. <br />
<br />
Potter złapał Suzie mocno za rękę i nie wiedząc czemu teleportowali się. Chłopak zdziwił się bardzo, ponieważ w Hogwarcie była niemożliwa zarówno teleportacja jak i aportacja. Wydawało mu się, że jeśli dyrektorką jest McGonagall zrezygnowano z tych zabezpieczeń. Albo to Ministerstwo je wykluczyło, by w każdym momencie móc dostać się do szkoły. <br />
Harry i Suzie znaleźli się w dawnym gabinecie Dumbledore'a, który teraz należał do profesor McGonagall. Gabinet jednak był pusty. Chłopak wpatrywał się w portret starego Dumbledore'a puszczający do niego oko. Uśmiechnął się. Suzie spojrzała na Harry'ego i mocniej ścisnęła jego dłoń. <br />
<br />
- Skoro jej tutaj nie ma musimy wracać. - powiedziała nieśmiało. <br />
<br />
Nagle usłyszeli za sobą znajome chrząknięcie. Obrócili się jednocześnie. Stała za nimi McGonagall. Nie wyglądała tak surowo jak zawsze. Uśmiechała się do nich ciepło. <br />
<br />
- Martwiliśmy się o Was. - oznajmiła.<br />
<br />
- Pani Profesor, czy to prawda? Czy George'a... - urwała. <br />
<br />
- Ostatnio wogóle nie miałam kontaktu z państwem Weasley. Jednak zauważyłam, że Ronald zachowywał się ostatnio nieswojo. Na początku nie chciał powiedzieć mi co go trapi, jednak panna Granger szybko uległa. Tak, Rothson "zapożyczył" sobie George'a, by zdobyć informacje o... - urwała. <br />
<br />
- O kim? - spytał chłopak. <br />
<br />
- O tobie Harry. - Suzie spojrzała na niego. <br />
<br />
- Tak panno Longbottom. - skinęła głowa. <br />
<br />
Chłopak zamyślił się. Kolejny przyjaciel gdzieś tam przez niego cierpi. Nie może na to dłużej pozwolić. Za każdym razem, gdy chce pomóc jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Coraz więcej osób, które kocha wystawiane są przez niego na coś w rodzaju próby. <br />
<br />
- Harry, musimy wracać! - krzyknęła Suzie. <br />
<br />
Chłopak momentalnie wyrwał się z zadumy. Rozejrzał się. W drzwach ujrzał tych samych osiłków co wtedy. Położył rękę Suzie na swoim ramieniu. Ostatni raz spojrzał w kierunku profesor McGonagall. Jeden z osiłków mierzył w jej kierunku różdżką.<br />
<br />
- Nie, błagam! - słychać było głos nauczycielki. <br />
<br />
- Suzie, musimy zostać i jej pomóc! - chłopak krzyknął. Było za późno. Teleportowali się.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-9010274353285099402012-12-28T07:22:00.001-08:002014-01-04T10:08:22.962-08:00Rozdział 9Nastał dzień w którym Suzie i Harry postanowli udać się do Hogwartu. Obudzili się wcześnie rano, gdy reszta przyjaciół jeszcze spała. Chłopak przez dłuższy czas szukał w plecaku peleryny niewidki, więc wyruszyli około godziny siódmej. Od rana na dworze panowała mżawka, gdy byli już w pobliżu Hogwartu rozpadało się na dobre. <br />
<br />
- Nie wejdziemy głównym wejściem,prawda? - spytała Suzie. <br />
<br />
- Nie. - odpowiedział lakonicznie Harry. <br />
<br />
- Jak chcesz wejść? <br />
<br />
- Mam to. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko i wyjął z kieszeni spodni pogniecioną mapę Huncwotów. <br />
<br />
- Co to? - dziewczyna wbiła wzrok w świstek papieru. Była w Hogwarcie na tyle krótko, że nie miała jeszcze ani razu z nią do czynienia. <br />
<br />
- To mapa, która pokazuje wszystkie tajemne przejścia i nie tylko. - oznajmił.<br />
<br />
- To tylko czysta kartka Harry. - Suzie spojrzała na chłopaka jak na idiotę. <br />
<br />
- Wcale nie Suzie, popatrz. - uniósł różdżkę nad kartką i rzucił bardzo wyraźnie. - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. <br />
<br />
Na kawałku papieru momentalnie pojawiła się mapa. <br />
<br />
- A te małe stopy co oznaczają? - spytała. <br />
<br />
- To wszyscy ludzie znajdujący się na terenie Hogwartu. Popatrz, Luna jest w pokoju wspólnym Gryffindoru. To do niej pójdziemy. - uśmiechnął się. <br />
<br />
<br />
Stacy przewróciła się na drugi bok. Spałaby dalej, gdyby nie wilgotna trawa. Okazało się, że nie tylko trawa jest mokra, ale cała jej kurtka. W końcu w nocy padało, a oni spali nie pod namiotem, a na świeżym powietrzu. Dziewczyna zauważyła, że oprócz niej wszyscy jeszcze śpią. Zauważyła również, że nie ma już Harry'ego i Suzie. Zdjęła mokrą kurtkę i usiadła pod niewielkim drzewem. Bała się o swoich przyjaciół. Zastanawiała się, co się stanie jeśli nie daj Boże Rothson znajdzie Suzie i Harry'ego. Czy będzie od razu chciał ich zabić, czy będzie się nad nimi znęcać zaklęciem Cruciatus ? <br />
Długo jeszcze się nad tym zastanawiała. Z długich przemyśleń wyrwała ją Ann, która usiadła obok niej. <br />
<br />
- Nad czym się tak zastanawiasz? <br />
<br />
- Myślę o Suzie i Harrym. Boję się, że Rothson... - Stacy urwała. <br />
<br />
- On nic im nie zrobi. Są w Hogwarcie, nic im się nie stanie. - powiedziała stanowczo Ann.<br />
<br />
- Zrozum Annabeth. W Hogwarcie już nie jest bezpiecznie. McGonagall nie da sobie ze wszystkim rady. - skrzywiła się. <br />
<br />
- Mają pelerynę niewidkę, to chyba pomoże. - Ann spojrzała na przyjaciółkę. <br />
<br />
- Nie koniecznie. Profesor Moody widział osoby ukrywające się pod peleryną... - Stacy nie dokończyła.<br />
<br />
- Myślisz, że Rothson również to potrafi? <br />
<br />
- Nie wiem tego stuprocentowo, ale to bardzo możliwe. Kiedyś tata zmusił mnie do czytania książki o Ministrach Magii. Co drugi potrafił to co Moody, więc czemu niby Rothson ma tego nie potrafić? <br />
<br />
- Może i masz rację, ale mogłaś powiedzieć o tym Suzie i Harremu zanim wyruszyli. - Ann spojrzała na przyjaciółkę. <br />
<br />
- Mogłam, ale teraz już za późno. <br />
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-39030974250353043352012-12-26T03:42:00.000-08:002014-01-04T09:53:10.945-08:00Rozdział 8Wszyscy w ciszy siedzieli na polanie. Zastanawiali się co będzie dalej. Co się stanie, gdy Rothson dowie się gdzie się znajdują. Czy McGonagall będzie ich szukać i czy w ogóle zauważy ich zniknięcie?<br />
Powoli zapadał wieczór. Był późny wrzesień, więc na dworze było dość zimno o tej porze. <br />
Nie mieli miejsca, gdzie mogliby przenocować. Neville oddał kurtkę Ann, ponieważ dziewczyna trzęsła się z zimna. To samo zrobił Harry i Draco. Stacy niechętnie jednak wzięła kurtkę od chłopaka. Widziała, że jemu również było zimno, niezmiernie zimno. Trząsł się, ale próbował to ukryć. <br />
Po długich namowach dziewczyna wzięła okrycie od Malfoya, jednak przytuliła go jako rekompensatę. Ann, Suzie i Stacy szybko usnęły. Chłopcy mogli więc normalnie porozmawiać. <br />
<br />
- Sądzicie, żesteśmy bezpieczni? - spytał Neville tak cicho, aby nie zbudzić Ann śpiącej mu na kolanach. <br />
<br />
- Raczej nie. - powiedział Draco również cicho. <br />
<br />
- Na pewno nie. - Harry skrzywił się. <br />
<br />
- Nawet w Hogwarcie? - Neville spojrzał na przyjaciół. <br />
<br />
- Wydaje mi się, że tam tym bardziej. - rzucił szybko Harry. Sam nie wierzył w to co mówi. Do niedawna Hogwart był najbezpieczniejszym miejscem. <br />
<br />
- Co teraz zrobimy? - spytał Malfoy niepewnie. <br />
<br />
- Nie wiem, musimy jakoś dać radę. - odrzekł Harry głaszcząc śpiącą Suzie po włosach. <br />
<br />
- Nie sądzicie, że któryś z nas powinien wrócić do Hogwartu i powiedzieć co się stało i dlaczego nas nie ma? - Neville spojrzał na Dracona. <br />
<br />
- Dlaczego patrzysz na mnie? To Harry wie najwięcej! To on powinien iść. - powiedział Malfoy głosno. Za głośno. <br />
<br />
Stacy zbudziła się. <br />
<br />
- Co się stało ? - spytała sennie. <br />
<br />
- Nie nic. - rzucił szybko Draco przytulając ją. <br />
<br />
- Nie prawda, kłócicie się. - stwierdziła dziewczyna. <br />
<br />
- Nie Stacy. - Neville uśmiechnął się. <br />
<br />
- Prawda. - Ann również się obudziła. trochę wcześniej niż Stacy. Słyszała więcej. <br />
<br />
- Dobrze, to była tylko sprzeczka. Już jest dobrze. - Harry uśmiechnął się. Zauważył, że Suzie również się obudziła. Dziewczyna jednak nic nie mówiła. Patrzyła w przestrzeń. <br />
<br />
- Co jest? - spytał cicho chłopak. <br />
<br />
- Ja po prostu nie chcę, żebyś tam szedł. Nie chcę, żeby coś Ci się stało. - powiedziała smutno Suzie. <br />
<br />
- Słyszałaś... <br />
<br />
- Tak. - potrząsneła głową. - Oni mogą ci zrobić krzywdę. <br />
<br />
- Ale ja muszę iść, muszę wyjaśnić wszystko McGonagall. <br />
<br />
- Dobrze, ale ja idę z tobą.- Suzie spojrzała w oczy Harry'ego. <br />
<br />
- Nie możesz. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś Ci się stało. .<br />
<br />
- Spokojnie, nic mi się nie stanie. Jestem dorosła, to mój wybór. Pójdę z tobą. - uśmiechnęła się. <br />
<br />
- Dobrze.- powiedział, ale nie był co do tego przekonany. <br />
<br />
<div align="center">
***</div>
<br />
Stacy siedziała wtulona w Malfoya. Chłopak od czasu wizyty u Rothsona był strasznie przybity. <br />
<br />
- Co się stało? - spytała dziewczyna. <br />
<br />
- Nie ważne. - uśmiechnął się sztucznie. <br />
<br />
- Wcale tak nie jest Draco.<br />
<br />
- Dobrze, jeden z tych ochroniarzy to...- zaczął.<br />
<br />
- Ktoś z twojej rodziny, prawda ? - spytała cicho. <br />
<br />
- Tak, wujek. Skąd wiesz? - Malfoy był wyraźnie zdziwiony. <br />
<br />
- Myślisz, że nie poznałabym tych oczu? Były tak samo przejrzyste jak twoje. To właśnie oczy łagodziły jego surowy wyraz twarzy. - uśmiechnęła się. <br />
<br />
- To smutne. On stoi po stronie Rothsona, nie po mojej. Jak większość moich bliskich, nigdy ich nie ma, gdy ich potrzebuję. - skrzywił się.<br />
<br />
- Nie mów tak, a Narcyza ? Oddałaby za ciebie życie. <br />
<br />
- No dobrze. Mama jest w porządku, ale reszta nie. <br />
<br />
- Nie przejmuj się. - przytuliła chłopaka. - Masz mnie i tą dobrą resztę. <br />
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-72322472984381502992012-12-24T15:42:00.001-08:002014-01-04T09:43:46.058-08:00Rozdział 7Harry usiadł pod niewielkim dębem. Czekał, aż obudzą się jego przyjaciele. Był z siebie dumny. Teleportował się i nic nie stało się, ani jemu, ani jego przyjaciołom. Wiedział jednak, że teraz nie będzie im łatwo. Rothson pewnie twierdzi, że wiedzą za dużo i będzie chciał ich wyeliminować. <br />
<br />
- Gdzie jesteśmy ? - Draco niepewnie stanął na nogi. Chwilę po nim obudziła się również Stacy, Neville i Suzie, wszyscy oprócz Ann. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna na ziemi. <br />
<br />
- D-dlaczego Ann się nie rusza? - spytała Stacy wtulając się smutno w Dracona. <br />
<br />
Harry szybko podbiegł do przyjaciółki. Postanowił się jednak wycofać, gdy zauważył mordercze spojrzenie Neville'a. Suzie z wielkimi oczami wpatrywała się w Ann. <br />
Czy ona nie żyje? Jakie zaklęcie rzucił na nią Rothsona?<br />
Wiele pytań kłębiło się w głowie tej niewielkiej jak na swój wiek osóbki. Suzie zawsze była najniższa w klasie, w szkole, na podwórku. <br />
Dzieci młodsze od niej patrzyły na nią z góry. Z powodu wzrostu spotykały ją różne nieprzyjemności. Wyśmiewano się z niej, ale w Hogwarcie było inaczej. Każdy szanował ją taką jaka jest. No może, nie licząc Ślizgonów, oni nie szanowali nikogo. <br />
<br />
Neville zbadał puls Ann. Żyła. Chłopak wyjął z kieszeni spodni różdżkę i wycelował w swoją dziewczynę. Jednym ruchem przywrócił ją do "życia". Uśmiechnął się ciepło i przytulił ją. <br />
<br />
- Jestem w niebie? - spytała rozkojarzona. <br />
<br />
- Na szczęście nie. - Neville uśmiechnął się. <br />
<br />
Ann odwzajemniła uśmiech.<br />
<br />
- Dziękuję. - powiedział chłopak. <br />
<br />
- Za co ? - spytała niepewnie. <br />
<br />
- Uratowałas mi życie. Mogłaś zginąć. Stanęłaś w mojej obronie. Nie powinnaś Ann. - rzucił cicho. <br />
<br />
- Ale ja chciałam. Ja Cię kocham. <br />
<br />
- Wiem Ann. Ja Ciebie też, ale nie możesz tracić zdrowia dla mojego nędznego życia. Naprawdę Annabeth. Mogłaś zginąć. <br />
<br />
- Ale umrzeć za kogoś kogo się kocha to jest coś wyjątkowego. - spojrzała w oczy chłopaka. <br />
<br />
- Proszę. Nie rób tak więcej. - ucałował dziewczynę w czoło. <br />
<br />
Przyjaciele obserwowali całą scenę w ciszy.<br />
Suzie uśmiechnęła się ciepło. Była wdzięczna Ann za uratowanie jej brata. <br />
Stacy również wpatrywała się w zakochaną parę. Zamknęła oczy. Zastanawiała się, czy ona również zrobiłaby to co Annabeth. Czy skoczyłaby przed Dracona i obroniła zaklęcie rzucone przez wroga, czy byłaby na tyle odważna by to zrobić? <br />
<br />
Ann i Neville podnieśli się z ziemi i spojrzeli w stronę Harry'ego. <br />
<br />
- Dlaczego tu jesteśmy ? - spytali niemal jednocześnie.<br />
<br />
- Będąc w gabinecie duszony przez tych dwóch osiłków zastanawiałem się nad jakimś zaklęciem niewerbalnym, które by nas stamtąd wydostało i chyba się teleportowaliśmy. - rzucił Harry. <br />
<br />
Suzie przytuliła się do chłopaka.<br />
<br />
- Myślicie, że Rothson da nam spokój? <br />
<br />
- Myślę, że nie. On nie spocznie, dopóki nas nie... - Stacy urwała.<br />
<br />
- Zabije. - dokończył cicho Draco. Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-66276221683898954462012-12-24T13:48:00.000-08:002014-01-04T09:39:53.848-08:00Rozdział 6Na wielkim fotelu siedział drobny mężczyzna. Miał brązowe włosy, czekoladowe oczy i surowy wyraz twarzy. Ubrany w znoszony już garnitur i wielką niewymiarową muchę. <br />
<br />
- Dzień dobry panie..., a właściwie kim jesteś ? - mężczyzna skrzywił się. <br />
<br />
Harry znacząco odgarnął włosy, tak by Rothson zauważył bliznę spoczywającą na czole chłopaka. <br />
<br />
- Harry...- urwał. <br />
<br />
- Potter. - dokończył za niego Emanuel. <br />
<br />
Chłopak na chwilę obejrzał się. Teraz zdał sobie sprawę, że jest w pokoju sam na sam z Ministrem. W myślach zwyzywał przyjaciół. W takiej chwili zostawili go samego. <br />
<br />
- Po co tu pan przyszedł panie Potter ? <br />
<br />
- Porozmawiać sir. - chłopak wymusił uśmiech. <br />
<br />
- Zapewne o sprawach Hogwartu...- powiedział Emanuel wyniosłym tonem. <br />
<br />
- Tak właśnie. <br />
<br />
- Zatem nie mamy sobie nic do powiedzenia. Tam są drzwi. - powiedział oschle i wskazał ręką na drewniane drzwi. <br />
<br />
- Nie sir. Chcę powiedzieć tylko, że wpiera sir ludziom nieprawdę. Voldemort się nie odrodził! Zabiłem go podczas bitwy o Hogwart i Pan dobrze o tym wie. - powiedział Harry stanowczo. <br />
<br />
- Ale tłum szuka sensacji. Nie rozumiesz? - skrzywił się. <br />
<br />
- I dlatego bawi się pan emocjami ludzi? Oni się boją! Nie rozumiesz tego sir?1 - chłopak wykrzyczał. <br />
<br />
- Już dość...- Emanuel rozejrzał się. <br />
<br />
Harry był rozkojarzony. <br />
<br />
- Żadne dość! Pokonałem Voldemorta! SIR NIE ROZUMIE?! <br />
<br />
- Najwidoczniej to ty nie rozumiesz. Chcę zamknąć Hogwart, chcę założyć nową szkołę. Czysty biznes synku. - powiedział pewny siebie.<br />
<br />
- Czysty biznes? No chyba pan oszalał. Hogwart to dla dzieciaków drugi dom. Czasem to nawet jedyny PRAWDZIWY dom! Niektóre dzieci są sierotami. - Tu Harry urwał. On sam był sierotą. Był to właściwie jeden z powodów dla którego tu przyszedł. Chciał bronić swoich praw, chciał zostać razem z przyjaciółmi, mieszkać z nimi w Hogwarcie. W jedynym miejscu, gdzie bez względu na okoliczności zawsze było bezpiecznie. - Nie może ich pan pozbawić domu, nie może! - zachwiał się. <br />
<br />
- Owszem, mogę. - Na twarzy Rothsona pojawił się chytry uśmiech. - Co to ja miałem? Ochrona. - powiedział cicho, po czym zapukał trzy razy w blat biurka przy którym siedział. <br />
<br />
Chwilę później ni stąd ni zowąd przed Harrym pojawiła się dwójka umięśnionych ochroniarzy. <br />
Chłopak sprawnie sięgnął po różdżkę umiejscowioną w prawej kieszeni jego płaszcza. <br />
<br />
- Nawet nie próbuj. - ochroniarz wydobył z siebie oschle.<br />
<br />
Przyjaciele stali pod drzwiami gabinetu. Nic nie mówili. Ciszę przerwała Ann.<br />
<br />
- Słyszeliście to? - powiedziała. <br />
<br />
- Co? - spytał zdziwiony Neville.<br />
<br />
- Coś jakby krzyk? - Suzie również to słyszała. <br />
<br />
- No tak. - Ann spojrzała na drzwi. <br />
<br />
- Ja nic nie słyszałem. - Neville skrzywił się. <br />
<br />
- Ja też nie. - wtrącił Draco. <br />
<br />
- I ja. - Stacy poparła chłopaków. <br />
<br />
- Czyli, albo coś jest z nami nie tak... - Ann zaczęła. <br />
<br />
- Albo krzyk był na tyle przytłumiony, że słyszałyśmy go tylko my dwie., w końcu stoimy najbliżej. - Suzie dokończyła. <br />
<br />
- Więc, co robimy ? - ponaglił Neville. <br />
<br />
- A jeśli Harry'emu coś się stało? - Suzie spojrzała błagalnym spojrzeniem na przyjaciół.<br />
<br />
- Dobra, mam gdzieś zasady. - Draco z całej siły naparł na drzwi. Okazało się, że one wcale nie były zamkniętę. Upadły na ziemię, a chłopak wraz za nimi z łoskotem uderzył o posadzkę w gabinecie Rothsona.<br />
<br />
- Draco. - powiedziała z piskiem Stacy. Szybko pomogła wstać chłopakowi. <br />
<br />
- Witam. - usłyszeli ostry głos.<br />
<br />
To Emanuel wraz z dwójką muskularnych ochroniarzy trzymających w groźnym uścisku Harry'ego wpatrywali się w grupkę przyjaciół. <br />
<br />
- Harry! - Suzie wykrzyczała. <br />
<br />
- Puśćcie go! - Ann wybiegła przed Neville'a. Suzie zrobiła to samo. <br />
<br />
- Tak, zostawcie go! - podbiegła do jednego z ochroniarzy i popchnęła go. <br />
<br />
- Jesteście tacy zabawni. - Rothson uśmiechnął się sztucznie. <br />
<br />
- Możesz przestać grać z nami w tą głupią grę?! - wykrzyczal Neville. <br />
<br />
- Od kiedy przeszliśmy na "ty"? - wyraz twarzy Emanuela nabrał surowości i gniewu. Mężczyzna siegnął do kieszeni po różdżkę. Nie wypowiedział żadnego słowa. Poprostu skierował różdżkę w stronę Neville'a. <br />
<br />
Ann była jednak szybsza. Wybiła się do góry i stanęła przed Neville'em. Zaklęcie trafiło w sam środek klatki piersiowej dziewczyny. Upadła, wszystko wokół zrobiło się czarne. Przestała słyszeć wszelkie głosy, słyszała tylko bicie swojego serca. <br />
<br />
Harry przyglądał się sztywno całej scenie. Widział swoją przyjaciółkę leżącą nieprzytomnie na podłodze. Neville'a wykrzykującego wyzwiska pod adresem Rothsona. Dracona stojącego przed Stacy i chroniącego ją swoim ramieniem i Suzie wpatrującą się w niego swoimi przejrzystymi oczami. <br />
Chciał coś zrobić, nie mógł. Ochroniarz był silniejszy. Nie wiedział właściwie co tu się dzieje. Dlaczego Rothsonowi, aż tak zależy na zamknięciu Hogwartu. Dlaczego teraz zależy mu na ich śmierci. Może wiedzą za dużo ? <br />
Chłopak usiłował sobie przypomnieć zaklęcie niewerbalne umożliwiające mu wyjście z uścisku osiłka. <br />
<br />
- No myśl, myśl! - ponaglał sam siebie. <br />
<br />
I nagle stało się. Oślepiło go jasne światło. Nie czuł na sobie ochroniarza. Wokół niego nie było nic, poza drzewami. Zobaczył, że na ziemi leżą jego przyjaciele. Po kolei podszedł do każdego z osobna. Żyli. Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-85033932231361794822012-12-21T08:45:00.000-08:002014-01-04T09:25:43.917-08:00Rozdział 5- Idziemy tam pod peleryną? - zaczął Draco. <br />
<br />
- Przecież wszyscy się nie zmieścimy. - Harry skrzywił się.<br />
<br />
- Pójdźmy od tak poprostu. Najwyżej powiemy, że przyszłam odwiedzić tatę i zabrałam <br />
was ze sobą. - Ann uśmiechnęła się. <br />
<br />
- Dobry pomysł. - Suzie odwzajemniła uśmiech. <br />
<br />
- Idziemy ? - ponaglał Harry. <br />
<br />
- Dobrze. - Ann przytaknęła i ruszyli w kierunku drzwi do Ministerstwa. <br />
<br />
Gdy tylko je otworzyli usłyszeli ogromny hałas. Nie można było wyłapać poszczególnym dźwięków. Kilka tysiecy czarodzieji rozmawiających między o sobą o najprzeróżniejszych sprawach. Wokół nich panował istny hałas. Jedni zabiegani biegli na złamanie karku, by tylko zdążyć do pracy. Inni pogrążeni w rozmowie nie patrzyli na tych, którym tak strasznie się spieszyło. <br />
Właściwie to nikt nie zauważył szóstki młodzieży spacerującej po korytarzach Ministerstwa. <br />
<br />
- Wiecie może, gdzie jest ten cały Rothson ? - Ann skrzywiła się. <br />
<br />
- Nie. - wszyscy odpowiedzieli chórem. <br />
<br />
- Może kogoś spytamy? - zagaiła Stacy. <br />
<br />
- Dobrze - rzucił Draco i ruszył w kierunku niewysokiej kobiety właśnie wysiadającej z windy. - Dzień dobry! - chłopak uśmiechnął się radośnie. - Czy może mi Ppani powiedzieć, gdzie mogę znaleźć pana Emanueala Rothsona ? <br />
<br />
- Jasne. Drugie piętro, pokój numer 30. - kobieta odwzajemniła uśmiech.<br />
<br />
- Bardzo dziękuję. Chodźcie! - pokazał przyjaciołom gestem by szli za nim. <br />
<br />
Winda, którą jechali była pusta, więc mogli spokojnie porozmawiać. <br />
<br />
- Co chcesz mu powiedzieć ? - spytała Suzie Harry'ego.<br />
<br />
- Jeszcze nie wiem. - chłopak zamyślił się. Naprawdę nie wiedział od czego zacząć. Zanim przyjechali do Ministerstwa miał plan, miał w głowie ułożoną formułkę, a teraz wielka pustka. <br />
<br />
- To właściwie po co tam idziemy? - skrzywił się Draco. <br />
<br />
- Żeby nie zamknęli Hogwartu? - Ann spojrzała na Malfoya z pogardą. <br />
<br />
- No właśnie. - Neville przytaknął. Zawszre zgadzał się ze wszystkim co mówiła Ann. Nie ważne czy miała rację, czy nie. Po prostu taki już był. <br />
<br />
- To może chodźmy? - Suzie wskazała ręką na drzwi windy, które przed sekundą się otworzyły.<br />
<br />
- Dobrze. - Harry ruszył niepewnie naprzód. <br />
<br />
Pokój numer 30 stał na przeciwko windy. Przyjaciele udali się w jego kierunku. <br />
<br />
- Kto wchodzi pierwszy ? - spytał Draco.<br />
<br />
- Harry. - powiedziała cicho Stacy. <br />
<br />
- Neville. - Ann uśmiechnęła się łobuzersko. <br />
<br />
- Ann. - chłopak odwzajemnił uśmiech.<br />
<br />
Suzie wybiła się na przód. Zapukała do drzwi i wepchnęła Harry'ego do środka. <br />
<br />
- Dzień Dobry. - powiedział rozkojarzony Harry. Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-64282426356740935032012-12-15T13:09:00.000-08:002014-01-04T09:22:14.954-08:00Rozdział 4Przez cały tydzień przyjaciele zachowywali się inaczej niż zwykle.W ich zachowaniu widać było strach jak i podniecenie. <br />
Ann zarazem wierzyła, że uda im się dotrzeć do Ministerstwa. Suzie za to była w stuprocentach pewna, że ktoś ich przyłapie na ucieczce. Przyjaciółki miały odmienne charaktery. Stąd pewnie te podzielne opinie. Ann była urodzoną optymistką, Suzie za to stuprocentową realistką. Charakter Stacy był mieszany. Miała trochę z Ann, trochę z Suzie. To pewnie z tego powodu potrafiła dogadać się tak samo dobrze z obojgiem przyjaciółek. <br />
<br />
Po niemal wiecznie ciągnącym się tygodniu nastała ich upragniona sobota. Może nie taka upragniona. Bardzo chcieli razem z innymi udać się do Hogsmead. Niestety wyprawa do Ministerstwa była ważniejsza. <br />
Około jedenastej wszyscy uczniowie ( nie licząc pierwszo i drugoroczniaków ) wyruszyli do miasta. <br />
Przyjaciele szli na końcu. <br />
Ann, która była najlepsza w rzucaniu zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, tuż przed wyjściem zmniejszyła miotły przyjaciół do wielkości niewielkiego kamyka. <br />
Harry spakował do plecaka swoją pelerynę. <br />
W Hogsmead panowało zamieszanie. Kilkuset uczniów rozproszyło się na wszystkie strony. <br />
Nikt nie zauważył, gdy Harry i reszta przyjaciół, jak gdyby nigdy nic wyparowali. <br />
<br />
- Co wy na to, żeby darować sobie tą pelerynę? - spytał Neville. <br />
<br />
- W sumie racja. Wy polecicie na miotłach, a my będziemy szli kilka kilometrów pieszo To głupie - Harry skrzywił się i schował pelerynę spowrotem do plecaka. <br />
<br />
- Ann? - Draco spojrzał na przyjaciółkę. <br />
<br />
- Już, już. - dziewczyna wyjęła z kieszeni miotły. Jednym ruchem różdżki sprawiła, że znowu miały swoją pierwotną wielkość. <br />
<br />
Każdy wziął od Ann swoją miotłę. Postanowili, że nie wyruszą wszyscy razem. Podzielili się więc na dwuosobowe grupki. Odlatywali w odstępach pięciominutowych. Najpierw poleciał Harry wraz z Suzie. Następnie Stacy i Draco. Na końcu Ann i Neville. <br />
Annabeth o mało co nie spadła z miotły. Nie wie co w nią wstąpiło. Zawsze dobrze latała. Bardzo dobrze. Wkońcu była ścigającą w drużynie Gryfonów. Musiała latać dobrze. <br />
Lepiej niż pozostali. Była trochę zła na siebie. Zła za to, że do drużyny przyjęli ją nie Nevilla. Chłopakowi tak na tym zależało. Chciała zrezygnować, ale Neville powiedział, że nie chce, żeby tego robiła. Powiedział, że będzie ją wspierał. Zgodziła się.<br />
Od zawsze chciała grać w Quidditcha. Gdy była mała chodziła z tatą na każdy możliwy mecz. To on obudził w niej tą pasję. To jemu zawdzięczała swój talent do gry. <br />
Ojciec Ann za młodu grał w Orłach ze Stanfourd. Za dawnych czasów była to najpopularniejsza drużyna. Potem jednak zakończył grę. Znudziło mu się to. Zaczął pracować w Ministerstwie. <br />
<br />
Wszyscy dolecieli na miejsce. Przed budynkiem Ministerstwa było mnóstwo ludzi. Przyjaciele bardzo szybko wtopili się więc w tło. <br />
<br />
<br />
<br />Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-44544298112888235712012-12-14T10:32:00.000-08:002014-01-04T09:10:34.972-08:00Rozdział 3Była połowa września. Na dworze robiło się coraz chłodniej. Prorok Codzienny wymyślał coraz to nowe historie związane z powrotem Lorda Voldemorta. Publikowali artykuły w których spisywali zaginione osoby. Okazywało się, że tak naprawdę zaginione one nie były. <br />
Jednak większość uczniów Hogwartu wierzyła w to co wypisywali w gazecie. Podczas posiłków w wielkiej sali krzywo patrzyli na Harry'ego. <br />
<br />
- Czy oni muszą tak się na nas gapić? - Suzie skrzywiła się.<br />
<br />
- Nie przejmuj się. Są głupi i tyle. - Chłopak uśmiechnął się pocieszająco. On też był przygnębiony tym, że wszyscy ci, którzy na co dzień go lubili, teraz się od niego odwracali. Oczywiście zostali przy nim prawdziwi przyjaciele, ale reszta niestety uwierzyła w plotki Proroka. <br />
<br />
- Nie obchodzi mnie co oni o tobie mówią Harry. Przecież wiemy, że Voldemort zginął, że jesteś świetnym czarodziejem. - Ann uśmiechnęła się. <br />
<br />
Harry odwzajemnił uśmiech. Cieszył się, że ma wsparcie chociaż tych kilku, najbliższych przyjaciół.<br />
<br />
- Nie sądzisz, że powinniśmy to wyjaśnić? - spytał Draco niepewnie. <br />
<br />
- Co wyjaśnić? - Harry był tym wszystkim lekko zdezorientowany. <br />
<br />
- To wszystko z Prorokiem Codziennym. - oznajmił. <br />
<br />
- Tak tutaj? Teraz? - Harry nadal nie był pewny o co chodzi. <br />
<br />
- Moim zdaniem powinniśmy udać się do Ministerwa i tam to wszystko powiedzieć. - wtrącił się Neville. <br />
<br />
- Masz rację. - Stacy uśmiechnęła się do przyjaciół.<br />
<br />
- Ale kiedy? - spytało kilka osób jednocześnie. <br />
<br />
- Może po prostu w sobotę nie pójdziemy do Hogsmead? - Harry uśmiechnął się łobuzersko. <br />
<br />
- Jak? - Suzie zdziwiła się.<br />
<br />
- Peleryna niewidka? - chłopak ponownie się uśmiechnął. <br />
<br />
- Nie pomieści nas wszystkich. - Draco skrzywił się.<br />
<br />
- Są jeszcze miotły. - Neville spojrzał na przyjaciół porozumiewawczo. <br />
<br />
- Genialne ! - Ann zrobiła wielkie oczy.<br />
<br />
- Pomysłowo, ale myślicie, że na miotłach nas nie zauważą? - spytał Harry. <br />
<br />
- Nie wiem, ale wydaje mi się... - Stacy urwała. Zauważyła, że za Draco stanęła Profesor McGonagall. <br />
<br />
Wszyscy zrobili zaniepokojone miny. Jak długo ona tu stała i czy usłyszała wystarczająco dużo? <br />
<br />
- O czym tak namiętnie rozprawiacie ? - nauczycielka uśmiechnęła się. Nie tak jak zwykle, nie był to ten chłodny uśmiech co zawsze. Był dziwny i nie można go było opisać. Uśmiechała się ciepło, lecz w jej oczach widać było strach. Wszyscy wiedzieli, że kobieta boi się, że zamkną Hogwart, że uczniowie, którzy są sierotami nie będę mieli gdzie się podziać, że wrócą do mugolskiego sierocińca. <br />
<br />
- O naszym planie zajęć. Lekcji przybywa. - Ann spojrzała porozumiewawczo na przyjaciół. <br />
<br />
- No tak Annabeth. To już Wasz ostatni rok tutaj. Najtrudniejszy jeśli chodzi o zajęcia i nie tylko... - urwała.<br />
<br />
- Nie tylko? - Suzie zrobiła zdziwioną minę. <br />
<br />
- Nie ważne dzieci. - Profesor McGonagall widocznie nie chciała wyjaśniać o co jej chodziło. Żałowała, że cokolwiek powiedziała. Kobieta odeszła szybkim krokiem .<br />
<br />
- Czy ktoś mi wyjaśni o co chodzi? - spytała Stacy.<br />
<br />
- Gdybym wiedział. - Harry skrzywił się. <br />
<br />
- Zastanawia mnie tylko jedno... - Neville zaczął.<br />
<br />
- Mów. - rzuciła Ann. <br />
<br />
- Dlaczego Draco siedzi z nami przy stole? - Neville spojrzał na przyjaciela. <br />
<br />
- Poprosiłem McGonagall o możliwość jedzenia posiłków przy stole Gryffindoru. Powiedziałem jej, że przyjaźnie się z osobami z tego domu. - chłopak uśmiechnął się. <br />
<br />
- Czy mogę już zacząć bić brawo? - spytała Ann, a przyjaciele uśmiechnęli się. <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-74095695688507541542012-12-09T10:55:00.001-08:002014-01-04T09:01:47.629-08:00Rozdział 2Wieczorem, tak jak Ann zaplanowała, do jej dormitorium zawitała Luna. <br />
Dziewczyna ubrana już w piżamę uśmiechnęła się radośnie, gdy do pokoju weszła jej przyjaciółka. Obie z Luną przyjaźniły się od kiedy Ann zaczęła uczyć się w Hogwarcie. Potem poznała Stacy i Suzie i przyjaźń z dziewczyną poszła na dalszy plan. <br />
<br />
- Cześć. - Luna uśmiechnęła się. <br />
<br />
Annabeth kiwnęła głową i odwzajemniła uśmiech. <br />
<br />
Luna nieśmiało usiadła na łóżku Suzie. Rozejrzała się, by upewnić się, że blisko nie ma nikogo, kto mógłby podsłuchać ich rozmowę. <br />
<br />
- Myślisz...- Ann zaczęła.<br />
<br />
- Że Voldemort powrócił? Nie, nie myślę. Wierzę, że Harry wtedy go pokonał, że nie ma innych horkruksów. <br />
<br />
- Ja też tak sądze, ale jeśli Ministerstwo...- chciała dokończyć, jednak Luna jej przerwała. <br />
<br />
- Ministerstwo jak zwykle się myli. Zauważyłaś, że oni sami wynajdują większość problemów opisywanych w Proroku ? <br />
<br />
- Właściwie to tak. Masz rację. To oni to tworzą. Oni po prostu chcą, żebyśmy się bali. - Ann spojrzała na Lunę.<br />
<br />
- Tak, lubią budzić w nas strach. To ich chyba w pewien sposób motywuje. <br />
<br />
- Ale co w wywoływaniu strachu może motywować? - Annabeth zrobiła zdezorientowaną minę. <br />
<br />
- Tego właśnie nie wiem. Rothson, chyba poprostu to lubi. Sprawia mu to przyjemność. Moim zdaniem on nie powinien zostać tym całym Ministrem Magii. Było tylu dobrych kandydatów. Dlaczego wybrali akurat jego?. - Luna skrzywiła się. <br />
<br />
- Wiesz, nie jestem aż tak obeznana w sprawach Ministerstwa jak Ty. - uśmiechnęła się. <br />
<br />
- Ja też bym nie była. Tata poprostu od zawsze mówił mi, że, żeby przeżyć trzeba wiedzieć co dzieje się wokół nas. - odwzajemniła uśmiech przyjaciółki. <br />
<br />
Tymczasem Suzie i Harry siedzieli sami w pokoju wspólnym. Był już późny wieczór, więc reszta Gryfonów udała się do swoich pokoi, by się rozpakować lub poprostu iść spać. <br />
<br />
- Harry nie martw się, nie zamkną Hogwartu. - Suzie usiłowała pocieszyć chłopaka.<br />
<br />
- Ja się poprostu boję Suzie. Boję się, że nie będę miał dokąd wrócić. <br />
<br />
- Przecież nie długo kończysz osiemnaście lat. Ja za ponad rok, ale potem zamieszkamy razem. - uśmiechnęła się. <br />
<br />
- Potem, a teraz ? - smutek nie schodził z twarzy Harry'ego. <br />
<br />
- Możesz zamieszkać ze mną u babci. <br />
<br />
- Mogę, ale nie chcę się narzucać Suzie. - usiłowaj uśmiechnąć się. Nie wyszło. <br />
<br />
Stacy siedziała w pokoju Draco. Był tam też Neville. Na początku siedzieli w pokoju wspólnym, lecz Ślizgoni z pogardą patrzyli na Neville'a <br />
<br />
- Myślicie, że to prawda? - dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie. <br />
<br />
- To z Voldemortem? - spytał Neville.<br />
<br />
- Tak. - przytaknęła. <br />
<br />
- Sam nie wiem. Może tak, może nie. Mam nadzieję, że nie.- dodał cicho.<br />
<br />
- Ja myślę, że Ministerstwo się myli. - powiedział dumnie Draco. Tak naprawdę, nie wiedział, czy wierzyć, czy nie. Bał się. O swoich przyjaciół, o siebie i co najważniejsze o Stacy. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-96619836399224621.post-41372797922852492982012-12-09T03:44:00.000-08:002014-01-04T08:52:15.041-08:00Rozdział 1Pierwszy września. Po nadzwyczajnie długiej podróży wszyscy dotarli na miejsce.Hogwart wyglądał tak jak zwykle, pięknie. Widać było, że jest w nim bezpiecznie. Zresztą nikt nie musiał tego widzieć, każdy to wiedział. Najpierw to Dumbledore dbał o dobro uczniów, teraz obowiązki po nim przejęła Profesor McGonagall.<br />
<br />
Był już późny wieczór, gdy uczniowie zasiedli do uroczystej kolacji. <br />
Pod koniec posiłku Profesor McGonagall wstała. <br />
<br />
- Chciałam podziękować wszystkim, za to, że przez durne plotki nie opuściliście nas i w tym roku również przyjechaliście do Hogwartu. <br />
<br />
- O jakie plotki jej chodzi? - spytała szeptem Ann. <br />
<br />
- Nie słyszałaś? Podobno Ministerstwo knuje coś przeciw McGonagall. Mówią, że nie dba o nas wystarczająco. - Luna schyliła się ku dziewczynie i wyszeptała jej na ucho. <br />
<br />
- Przecież dba. Narazie nie ma żadnych zagrożeń. Więc o co chodzi? - Annabeth skrzywiła się.<br />
<br />
- Ministerstwo nadal sądzi, że Voldemort powróci. Nie wierzą, że Harry wtedy go pokonał. <br />
<br />
- To głupie. - parsknęła dziewczyna. <br />
<br />
- Głupie, ale Ministerstwu się nie sprzeciwimy. Szczególnie teraz, gdy władzę objął Rothson. - Luna skrzywiła się. <br />
<br />
- Rothson - Annabeth zdziwiła się. Pierwszy raz słyszy to nazwisko. <br />
<br />
- Tak. Emanuel Rothson. Widzę, że ostatnio nie czytasz Proroka? - dziewczyna uśmiechnęla sie.<br />
<br />
- Nie. Jakoś nigdy mnie nie interesowały plotki, które tam wymyślali. <br />
<br />
- Mnie też nie, ale lubię wiedzieć co wokół mnie sie dzieję. - Luna obejrzała się. <br />
<br />
Profesor McGonagall zakończyła swoją przemowę. Uczniowie zaczynali rozchodzić się do klas. <br />
<br />
- Idziesz Ann? O cześć Luna. - Nevilla uśmiechnął się. <br />
<br />
- Cześć. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech. <br />
<br />
- Tak, idę. Luna przyjdź do mojego dormitorium. Dokończymy rozmowę. - dodała ciszej. <br />
<br />
- Dobrze. - dziewczyna pochyliła się ku Ann. - Uważaj na nargle. <br />
<br />
- Oczywiście.- Annabeth uśmiechnęła się i ruszyła do dormitorium Gryfonów.<br />
<br />
- O co chodziło z dokończymy rozmowę?- spytał Neville, gdy przechodzili przez dziurę w portrecie. <br />
<br />
- Nie ważne - spojrzała na przyjaciół siedzących na kanapie przed kominkiem. <br />
<br />
- Ważne Annabeth.<br />
<br />
- No dobrze. Chodzi o to co mówiła McGonagall. O Ministerstwo, które ubzdurało sobie, że Voldemort nie umarł, że on powróci. - skrzywiła się. <br />
<br />
- Przecież to nie prawda. To kłamstwo. Jak oni mogą tak straszyć ludzi? To podłe ... - powiedział nieco głośniej. <br />
<br />
- Co jest takie podłe ? - Suzie siedząca na kanapie zaciekawiła się.<br />
<br />
- Nic takiego. - Neville spojrzał na Ann. <br />
<br />
- Co to za różnica. I tak za jakiś czas przeczytają Proroka. - powiedziała i usiadła obok przyjaciół. <br />
<br />
- Powiecie nam, o co chodzi? - Stacy spojrzała podejrzliwie na parę. <br />
<br />
- Chodzi o Ministerstwo. Ono nadal nie wierzy, że Harry zabił Voldemorta. - Annabeth spojrzała smutno na przyjaciół.<br />
<br />
- Przecież zabiłem go na Waszych oczach. - chłopak zdenerwował się i wstał z kanapy. <br />
<br />
- Chodzi o to, że oni myślą, że on tak naprawdę żyje, że jest jeszcze jeden czy dwa horkruksy. - dodała cicho Stacy. <br />
<br />
- Co? Skąd ty o tym wiesz? - spytał nagle Draco. <br />
<br />
- Przeczytałam w Proroku.- powiedziała niepewnie.<br />
<br />
- I czemu nam nie powiedziałaś?!- Ann była zdezorientowana. <br />
<br />
- Nie chciałam was martwić.<br />
<br />
- Stacy! - Draco skrzywił się. <br />
<br />
- Daruj sobie Malfoy. Najważniejsze, że już wiemy. - powiedziała Suzie. <br />
<br />
- I co z tym zrobimy? - spytał Harry. <br />
<br />
- Nie wiem co my z tym zrobimy, ale wiem co zrobi z tym Ministerstwo. - rzuciła Ann, a wszystkie oczy skierowały się nią. - Chcą wyrzuć McGonagall. Mówią, że nie dba o nasze bezpieczeństwo. Chcą zamknąć Hogwart. - dziewczyna była wyraźnie przybita. <br />
<br />
- Co?! Nie mogą! - Harry zbulwersował się jeszcze bardziej. Nie chciał by zamknęli Hogwart. Nie będzie miał gdzie wrócić. Dursleyowie wyprowadzili się. On nadal jest sierotą. <br />
<br />Ann Longbottomhttp://www.blogger.com/profile/00101359640328510346noreply@blogger.com6