sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 4

Przez cały tydzień przyjaciele zachowywali się inaczej niż zwykle.W ich zachowaniu widać było strach jak i podniecenie.
Ann zarazem wierzyła, że uda im się dotrzeć do Ministerstwa. Suzie za to była w stuprocentach pewna, że ktoś ich przyłapie na ucieczce. Przyjaciółki miały odmienne charaktery. Stąd pewnie te podzielne opinie. Ann była urodzoną optymistką, Suzie za to stuprocentową realistką. Charakter Stacy był mieszany. Miała trochę z Ann, trochę z Suzie. To pewnie z tego powodu potrafiła dogadać się tak samo dobrze z obojgiem przyjaciółek.

Po niemal wiecznie ciągnącym się tygodniu nastała ich upragniona sobota. Może nie taka upragniona. Bardzo chcieli razem z innymi udać się do Hogsmead. Niestety wyprawa do Ministerstwa była ważniejsza.
Około jedenastej wszyscy uczniowie ( nie licząc pierwszo i drugoroczniaków ) wyruszyli do miasta.
Przyjaciele szli na końcu.
Ann, która była najlepsza w rzucaniu zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, tuż przed wyjściem zmniejszyła miotły przyjaciół do wielkości niewielkiego kamyka.
Harry spakował do plecaka swoją pelerynę.
W Hogsmead panowało zamieszanie. Kilkuset uczniów rozproszyło się na wszystkie strony.
Nikt nie zauważył, gdy Harry i reszta przyjaciół, jak gdyby nigdy nic wyparowali.

- Co wy na to, żeby darować sobie tą pelerynę? - spytał Neville.

- W sumie racja. Wy polecicie na miotłach, a my będziemy szli kilka kilometrów pieszo To głupie - Harry skrzywił się i schował pelerynę spowrotem do plecaka.

- Ann? - Draco spojrzał na przyjaciółkę.

- Już, już. - dziewczyna wyjęła z kieszeni miotły. Jednym ruchem różdżki sprawiła, że znowu miały swoją pierwotną wielkość.

Każdy wziął od Ann swoją miotłę. Postanowili, że nie wyruszą wszyscy razem. Podzielili się więc na dwuosobowe grupki. Odlatywali w odstępach pięciominutowych. Najpierw poleciał Harry wraz z Suzie. Następnie Stacy i Draco. Na końcu Ann i Neville.
Annabeth o mało co nie spadła z miotły. Nie wie co w nią wstąpiło. Zawsze dobrze latała. Bardzo dobrze. Wkońcu była ścigającą w drużynie Gryfonów. Musiała latać dobrze.
Lepiej niż pozostali. Była trochę zła na siebie. Zła za to, że do drużyny przyjęli ją nie Nevilla. Chłopakowi tak na tym zależało. Chciała zrezygnować, ale Neville powiedział, że nie chce, żeby tego robiła. Powiedział, że będzie ją wspierał. Zgodziła się.
Od zawsze chciała grać w Quidditcha. Gdy była mała chodziła z tatą na każdy możliwy mecz. To on obudził w niej tą pasję. To jemu zawdzięczała swój talent do gry.
Ojciec Ann za młodu grał w Orłach ze Stanfourd. Za dawnych czasów była to najpopularniejsza drużyna. Potem jednak zakończył grę. Znudziło mu się to. Zaczął pracować w Ministerstwie.

Wszyscy dolecieli na miejsce. Przed budynkiem Ministerstwa było mnóstwo ludzi. Przyjaciele bardzo szybko wtopili się więc w tło.



3 komentarze:

  1. Świetny ! ;*
    Co byś powiedziała na to że chce więcej ? ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie,krótki rozdział. Czekam aż akcja rozwinie. domi1295

    OdpowiedzUsuń