poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 7

Harry usiadł pod niewielkim dębem. Czekał, aż obudzą się jego przyjaciele. Był z siebie dumny. Teleportował się i nic nie stało się, ani jemu, ani jego przyjaciołom. Wiedział jednak, że teraz nie będzie im łatwo. Rothson pewnie twierdzi, że wiedzą za dużo i będzie chciał ich wyeliminować.

- Gdzie jesteśmy ? - Draco niepewnie stanął na nogi. Chwilę po nim obudziła się również Stacy, Neville i Suzie, wszyscy oprócz Ann. Dziewczyna nadal leżała nieprzytomna na ziemi.

- D-dlaczego Ann się nie rusza? - spytała Stacy wtulając się smutno w Dracona.

Harry szybko podbiegł do przyjaciółki. Postanowił się jednak wycofać, gdy zauważył mordercze spojrzenie Neville'a. Suzie z wielkimi oczami wpatrywała się w Ann.
Czy ona nie żyje? Jakie zaklęcie rzucił na nią Rothsona?
Wiele pytań kłębiło się w głowie tej niewielkiej jak na swój wiek osóbki. Suzie zawsze była najniższa w klasie, w szkole, na podwórku.
Dzieci młodsze od niej patrzyły na nią z góry. Z powodu wzrostu spotykały ją różne nieprzyjemności. Wyśmiewano się z niej, ale w Hogwarcie było inaczej. Każdy szanował ją taką jaka jest. No może, nie licząc Ślizgonów, oni nie szanowali nikogo.

Neville zbadał puls Ann. Żyła. Chłopak wyjął z kieszeni spodni różdżkę i wycelował w swoją dziewczynę. Jednym ruchem przywrócił ją do "życia". Uśmiechnął się ciepło i przytulił ją.

- Jestem w niebie? - spytała rozkojarzona.

- Na szczęście nie. - Neville uśmiechnął się.

Ann odwzajemniła uśmiech.

- Dziękuję. - powiedział chłopak.

- Za co ? - spytała niepewnie.

- Uratowałas mi życie. Mogłaś zginąć. Stanęłaś w mojej obronie. Nie powinnaś Ann. - rzucił cicho.

- Ale ja chciałam. Ja Cię kocham.

- Wiem Ann. Ja Ciebie też, ale nie możesz tracić zdrowia dla mojego nędznego życia. Naprawdę Annabeth. Mogłaś zginąć.

- Ale umrzeć za kogoś kogo się kocha to jest coś wyjątkowego. - spojrzała w oczy chłopaka.

- Proszę. Nie rób tak więcej. - ucałował dziewczynę w czoło.

Przyjaciele obserwowali całą scenę w ciszy.
Suzie uśmiechnęła się ciepło. Była wdzięczna Ann za uratowanie jej brata.
Stacy również wpatrywała się w zakochaną parę. Zamknęła oczy. Zastanawiała się, czy ona również zrobiłaby to co Annabeth. Czy skoczyłaby przed Dracona i obroniła zaklęcie rzucone przez wroga, czy byłaby na tyle odważna by to zrobić?

Ann i Neville podnieśli się z ziemi i spojrzeli w stronę Harry'ego.

- Dlaczego tu jesteśmy ? - spytali niemal jednocześnie.

- Będąc w gabinecie duszony przez tych dwóch osiłków zastanawiałem się nad jakimś zaklęciem niewerbalnym, które by nas stamtąd wydostało i chyba się teleportowaliśmy. - rzucił Harry.

Suzie przytuliła się do chłopaka.

- Myślicie, że Rothson da nam spokój?

- Myślę, że nie. On nie spocznie, dopóki nas nie... - Stacy urwała.

- Zabije. - dokończył cicho Draco.

1 komentarz:

  1. Ten oraz poprzedni rozdział- ZAISTE!
    Są świetne!Kobieto ja się wzruszyłam! Chociaż ja ciągle płacze, ale bierz to za WIELKI komplement! Pisz następny! Płakać mi się chce! To są MOJA klimaty! Uwielbiam! Kocham! POCHŁANIAM! Wesołych świąt :3

    OdpowiedzUsuń