Nastał dzień w którym Suzie i Harry postanowli udać się do Hogwartu. Obudzili się wcześnie rano, gdy reszta przyjaciół jeszcze spała. Chłopak przez dłuższy czas szukał w plecaku peleryny niewidki, więc wyruszyli około godziny siódmej. Od rana na dworze panowała mżawka, gdy byli już w pobliżu Hogwartu rozpadało się na dobre.
- Nie wejdziemy głównym wejściem,prawda? - spytała Suzie.
- Nie. - odpowiedział lakonicznie Harry.
- Jak chcesz wejść?
- Mam to. - chłopak uśmiechnął się łobuzersko i wyjął z kieszeni spodni pogniecioną mapę Huncwotów.
- Co to? - dziewczyna wbiła wzrok w świstek papieru. Była w Hogwarcie na tyle krótko, że nie miała jeszcze ani razu z nią do czynienia.
- To mapa, która pokazuje wszystkie tajemne przejścia i nie tylko. - oznajmił.
- To tylko czysta kartka Harry. - Suzie spojrzała na chłopaka jak na idiotę.
- Wcale nie Suzie, popatrz. - uniósł różdżkę nad kartką i rzucił bardzo wyraźnie. - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego.
Na kawałku papieru momentalnie pojawiła się mapa.
- A te małe stopy co oznaczają? - spytała.
- To wszyscy ludzie znajdujący się na terenie Hogwartu. Popatrz, Luna jest w pokoju wspólnym Gryffindoru. To do niej pójdziemy. - uśmiechnął się.
Stacy przewróciła się na drugi bok. Spałaby dalej, gdyby nie wilgotna trawa. Okazało się, że nie tylko trawa jest mokra, ale cała jej kurtka. W końcu w nocy padało, a oni spali nie pod namiotem, a na świeżym powietrzu. Dziewczyna zauważyła, że oprócz niej wszyscy jeszcze śpią. Zauważyła również, że nie ma już Harry'ego i Suzie. Zdjęła mokrą kurtkę i usiadła pod niewielkim drzewem. Bała się o swoich przyjaciół. Zastanawiała się, co się stanie jeśli nie daj Boże Rothson znajdzie Suzie i Harry'ego. Czy będzie od razu chciał ich zabić, czy będzie się nad nimi znęcać zaklęciem Cruciatus ?
Długo jeszcze się nad tym zastanawiała. Z długich przemyśleń wyrwała ją Ann, która usiadła obok niej.
- Nad czym się tak zastanawiasz?
- Myślę o Suzie i Harrym. Boję się, że Rothson... - Stacy urwała.
- On nic im nie zrobi. Są w Hogwarcie, nic im się nie stanie. - powiedziała stanowczo Ann.
- Zrozum Annabeth. W Hogwarcie już nie jest bezpiecznie. McGonagall nie da sobie ze wszystkim rady. - skrzywiła się.
- Mają pelerynę niewidkę, to chyba pomoże. - Ann spojrzała na przyjaciółkę.
- Nie koniecznie. Profesor Moody widział osoby ukrywające się pod peleryną... - Stacy nie dokończyła.
- Myślisz, że Rothson również to potrafi?
- Nie wiem tego stuprocentowo, ale to bardzo możliwe. Kiedyś tata zmusił mnie do czytania książki o Ministrach Magii. Co drugi potrafił to co Moody, więc czemu niby Rothson ma tego nie potrafić?
- Może i masz rację, ale mogłaś powiedzieć o tym Suzie i Harremu zanim wyruszyli. - Ann spojrzała na przyjaciółkę.
- Mogłam, ale teraz już za późno.
Pamiętny dzień kiedy ojciec pokazał mi co to książka <33
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny! Tylko rzeczywiście krótki ;c Ale trudno, to co piękne szybko się kończy ;3
Wohooooo świetny jak zwykle :D Czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńEm, mam uwagę. A nawet dwie.
OdpowiedzUsuńUno, Luna była w Ravenclawie, z tego co pamiętam, więc nie miała wstępu do PW Gryfonów.
Duo, Moody widział przez pelerynę dlatego, że miał swoje oko.
Poza tym fajnie. Szkoda, że takie krotkie rozdziały :(
Szalona