- Witajcie. Dlaczego was tak długo nie było? Wszyscy martwią się, że to sprawa Sami - Wiecie - Kogo.
- Nie, to nie jego sprawa. On zginął i już nigdy więcej się nie odrodzi. - Suzie spojrzała na dziewczynę stanowczo. Nie lubiła jej. Może przez to, że Luna bujała w obłokach, a ona sama twardo stąpała po ziemi.
- Czy McGonagall coś mówiła? - spytał Harry.
- Mówiła tylko, że jeśli szybko się nie znajdziecie to napisze to do Ministerstwa. - oznajmiła dziewczyna.
- Nie, nie może. Rothson nas szuka. On chyba chce nas wykluczyć. - Harry skrzywił się.
- Ale zabić? Przecież on nie może. - Luna niedowierzała.
- Może. - Suzie wtrąciła się. - Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Ale, to przecież niezgodne z prawem. - Luna z spojrzała na Harry'ego.
- On jest ponad prawem. - odpowiedział.
- Idziemy do McGonagall ? - Suzie spytała.
- Chodźmy. - Harry złapał za rękę dziewczynę.
- Muszę wam coś powiedzieć... - Luna urwała.
- Tak? - Harry spojrzał na przyjaciółkę.
- Wy to już pewnie wiecie. O George'u nikt dawno nie słyszał Rothson i... - dziewczyna jąkała się.
- Rothson porwał George'a?! - Suzie niemal krzyknęła.
- Takie są przypuszczenia. - oznajmiła Luna spokojnym tonem.
- I mówisz to dopiero teraz i to jeszcze tak spokojnie?! - wykrzycząła zdenerwowana.
- Nie krzycz na nią Suzie, bała się. - Harry uspokoił wściekłą dziewczynę. - Chodźmy już. - złapał Suzie za rękę. - Do zobaczenia Luna. - uśmiechnął się ciepło.
- Do zobaczenia Harry. - dziewczyna odzwajemniła uśmiech.
Potter złapał Suzie mocno za rękę i nie wiedząc czemu teleportowali się. Chłopak zdziwił się bardzo, ponieważ w Hogwarcie była niemożliwa zarówno teleportacja jak i aportacja. Wydawało mu się, że jeśli dyrektorką jest McGonagall zrezygnowano z tych zabezpieczeń. Albo to Ministerstwo je wykluczyło, by w każdym momencie móc dostać się do szkoły.
Harry i Suzie znaleźli się w dawnym gabinecie Dumbledore'a, który teraz należał do profesor McGonagall. Gabinet jednak był pusty. Chłopak wpatrywał się w portret starego Dumbledore'a puszczający do niego oko. Uśmiechnął się. Suzie spojrzała na Harry'ego i mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Skoro jej tutaj nie ma musimy wracać. - powiedziała nieśmiało.
Nagle usłyszeli za sobą znajome chrząknięcie. Obrócili się jednocześnie. Stała za nimi McGonagall. Nie wyglądała tak surowo jak zawsze. Uśmiechała się do nich ciepło.
- Martwiliśmy się o Was. - oznajmiła.
- Pani Profesor, czy to prawda? Czy George'a... - urwała.
- Ostatnio wogóle nie miałam kontaktu z państwem Weasley. Jednak zauważyłam, że Ronald zachowywał się ostatnio nieswojo. Na początku nie chciał powiedzieć mi co go trapi, jednak panna Granger szybko uległa. Tak, Rothson "zapożyczył" sobie George'a, by zdobyć informacje o... - urwała.
- O kim? - spytał chłopak.
- O tobie Harry. - Suzie spojrzała na niego.
- Tak panno Longbottom. - skinęła głowa.
Chłopak zamyślił się. Kolejny przyjaciel gdzieś tam przez niego cierpi. Nie może na to dłużej pozwolić. Za każdym razem, gdy chce pomóc jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Coraz więcej osób, które kocha wystawiane są przez niego na coś w rodzaju próby.
- Harry, musimy wracać! - krzyknęła Suzie.
Chłopak momentalnie wyrwał się z zadumy. Rozejrzał się. W drzwach ujrzał tych samych osiłków co wtedy. Położył rękę Suzie na swoim ramieniu. Ostatni raz spojrzał w kierunku profesor McGonagall. Jeden z osiłków mierzył w jej kierunku różdżką.
- Nie, błagam! - słychać było głos nauczycielki.
- Suzie, musimy zostać i jej pomóc! - chłopak krzyknął. Było za późno. Teleportowali się.
Łaaaadne :)
OdpowiedzUsuńNie, tylko nie McGonagall!!!
Biedny George :(
Szalona
Nie mój kochany George!!! Mam nadzieje, że wyjdzie z tego cało. Czemu w swoim opowiadaniu nie uwzględniasz Ron i Hermiony? I co Luna robi w pokoju wspólnym gryfonów?
OdpowiedzUsuń