- Nie wiem, ale kojarzę to miejsce. - chłopak podał dłoń dziewczynie i pomógł jej wstać.
- Co znaczy, że kojarzysz?
- Chyba kiedyś już tu byłem. - Harry rozejrzał się. Znajdowali się w bogato zdobionym salonie. Wszystko było jakby nie z tej epoki. Ciemno zielone ściany, meble z brązu, fotele obite skórą.
- Czyli musisz wiedzieć, gdzie jesteśmy. - oznajmiła.
- Naprawdę nie wiem. Chodź ... rozejrzymy się. - złapał Suzie za rękę i ruszył razem z nią w kierunku wysokich schodów pomalowanych na złoto.
Nie było ściany na której nie znajdowałaby się obrazy. W większości były to portrety ukazujące kobiety i mężczyzn o jasnych, blond włosach.
- Czy te portrety nie przypominają Ci Mal... - dziewczyna nie dokończyła.
- Tak Suzie! To dwór Malfoyów. Teraz pamiętam. Byłem tu wtedy z Ronem i Hermioną.
- Ale czemu teleportowaliśmy się właśnie tu?
- Tego nie wiem. Chodź na górę. - Harry puścił rękę Suzie i pobiegł po kilku stopniach w górę.
- Dobrze, idę . - dziewczyna szybko pobiegła za chłopakiem, nie chcąc stracić go z oczu.
Chłopak szedł powoli, rozglądając się na wszystkie strony.
- Wracamy? - Suzie spojrzała na Harrego.
- Tak, ale... - chłopak urwał.
- Ale?
- Nie mam pewności, czy przeniesiemy się tam gdzie chcemy. - skrzywił się. - Zauważyłaś, że ta umiejętność ostatnio u mnie szwankuje.
- Może ja spróbuję? - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Dobrze. Wierzę w ciebie. - Harry złapał Suzie za rękę. Wszystko wokół zawirowało.
Para stała na polanie. Tej samej na której znaleźli się po ucieczce od Rothsona.
- Harry! Suzie! - Ann dojrzała rozkojarzonych przyjaciół. Od razu pobiegła ich przywitać. Przytuliła każdego z osobna. W ślad za nią poszła Stacy. Draco i Neville tylko radośnie pomachali im rękami.
- To teraz opowiadajcie czego się dowiedzieliście. - Annabeth uśmiechnęła się.
- Właściwie niczego. Przerwał nam Rothson, a właściwie jego "ochroniarze". - Harry skrzywił się.
- Czyli nikomu nic się przez nas nie stało ? - Neville spojrzał na siostrę.
- Bo, właściwie... - Suzie zaczęła się jąkać.
- Spokojnie. - Stacy uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Ona chciała powiedzieć, że George z-zaginął. - Harry oznajmił po czym wbił wzrok w ziemię. Czuł się jak morderca. Jakby zabił tymi słowami czyjąś nadzieję.
Ann poczuła ogromne ukłucie w sercu.
- Co?! Dlaczego właśnie George? Dlaczego nie... - urwała po czym dodała. - dlaczego nie kto inny?
Świetny ! :3
OdpowiedzUsuń